Tym materiałem zamierzam otworzyć cykl prezentacji fotografów, których twórczości nie lubię i często nie rozumiem. Nie znaczy przecież to jednak, że nie powinniśmy znać zdjęć, które są inne od tych naszych ulubionych. Znać je warto, a nawet trzeba. Poza tym... szanuje prace innych. Na pierwszy ogień idzie Kuba Dąbrowski .... Mówi się, że jeśli zdjęcia wywołują skrajne emocje, to znaczy, że coś w nich jest. Oczywista oczywistość. Nic tak nie przyciąga, jak kontrowersja. Znam stronę Kuby od paru lat i z początku kibicowałem taki fotografiom. Z biegiem czasu nastąpił u mnie odwrót o 180%. Nie mogę znaleźć prawie nic, co powodowałoby u mnie jakąkolwiek pozytywną reakcję na tego typu zdjęcia, bo wpisują się one w ten nurt niedbałości, "przypadkowości", strzałowości, który nie może odnaleźć we mnie swojej estetyki. Ja wiem, że to nowy nurt, że nowe spojrzenie na portret, że chwytliwe to w gazetach i ciasne portrety przywalone mocną żarówką są jak haczyki bo z zasady nie robi się ta...
Komentarze
Krzysztof Jurecki przytakiwał, gdy na pytanie "gdzie szukać informacji o polskiej fotografii?" odpowiadano - Płażewski.
Przeglądana przeze mnie od czasu do czasu, lecz wygląda całościowo na = naprawdę warto.
Co do tekstu Jureckiego i braku zdjęć - nazwiska zawsze można wypisać i udać się do biblioteki w celu pozyskania odpowiednich albumów, katalogów, opracowań i z niektórymi fotografiami się zapoznać. :-)
Pozdrawiam
A google i Wiki podają wszystkie te nazwiska i fotki :) Sprawdzałem :)
Mialem plan poswiecic kilka weekendow w bibliotece na poszukiwania. Ale niestety przewaza we mnie coraz wieksze przeswiadczenie, ze nawet jesli cos tam jest, to nie jest to warte wysilku w to wlozonego. Ogladalem ostatnio kilka rocznikow "Almanachu Fotografiki Polskiej". Kiepskie zdjecia kiepsko wydrukowane na jeszce kiepsciejszym papierze.
Bardzo chcialbym sie mylic i bardzo bylbym wdzieczny, gdyby ktos mnie wyprowadzil z bledu. Tylko prosze mnie nie odsylac do biblioteki, bo ja nie jestem historykiem sztuki, tylko zwyklym czlowiekiem, ktory w wolnej chwili poogladalby troche polskiej fotografii historycznej.
Z drugiej strony, może po prostu nie istnieją już te zdjęcia w innej formie niż reprodukcje wykonane dawno, dawno temu i wymaga to pracy bibliotecznej i archiwalnej aby to znaleźć i udokumentować po nowemu.
Może to jakaś okazja do zrobienia doktoratu i uzyskania dofinansowania na badania ?:)
I tak, jak napisał Iczek - może do niektórych fotografii ciężko dotrzeć.
Kiedyś, jeśli chodzi o książki, w ogóle była inna jakość druku fotografii - nie zawsze można uzyskać wysoką jakość.
To również tyczy się współczesnych pozycji.
Co się tyczy biblioteki, nie chodzą tam tylko historycy sztuki - również zwykli ludzie, studenci, pasjonaci, którzy właśnie chcieliby poszukać informacji, może lepszych reprodukcji (bo może właśnie znajduje się tam album, o którym nie ammy pojęcia?).
Wystarczy zagadać w bibliotece, choćby na Akademii Sztuk Pięknych - zaraz do czytelni dadzą albumy.
Zresztą w internecie ciężko np. docenić piktorialistę Tadeusza Wańskiego - również niełatwo docenić jakość jego fotografii z reprodukcji w książkach. Dopiero przyjrzenie się im na wystawie jest mostem, po którym przechodzimy. Wcześniej stoi się nad przepaścią wynikającą z niemożliwości zreprodukowania takich fotografii (choć może są nieznane mi albumy, które choć trochę mogą zbliżyć do "ducha" tej techniki).
Coś takiego jak prawdziwa fotografia w internecie po prostu nie istnieje :-)
W książkach - ewentualnie...
"[...] Zgadzam się, że w Polsce brakuje profesjonalnych instytucji zajmujących się gromadzeniem i opracowywaniem historii fotografii. Przede wszystkim państwo, i powołowane urzędy, jak Ministerstwo Kultury, powinny stworzyć i wypracować mechanizmy ochrony i promowania fotografii polskiej. [...] To także sprawa dla ZPAF-u, który powinien sam troszczyć się o wydawanie almanachów, profesjonalnych opracowań historycznych, monografii, bo kto inny mato czynić?!"
Krzysztof Jurecki, Krzysztof Makowski, Słowo o fotografii, ACGM Lodart SA, Łódź 2003, s. 164
Chyba tylko w takim samym znaczeniu prawdziwości w jakim nie ma w internecie "prawdziwych" stołów i "prawdziwych" ludzi. ( A czy status ontologiczny Wańskiego w pudle na strychu nie jest bardziej podejrzany niż jego najgorsza nawet reprodukcja w internecie? :)
Tomek Pawłowski
Być może jest bardziej podejrzany ;-)
Wiadomo, że tutaj nic prawdziwe nie jest w takim znaczeniu. Chyba użyłam zbyt dużego "skrótu" :-)
Oczywiście rozchodzi się wciąż o odbiór jakości druku/prezentacji - internet, a książka, a kontakt rzeczywisty.