Siedemnasty...
Nie lubię zmienić tematyki tego bloga, ale czasami muszę, bo się duszę. Zdążę więc jeszcze dzisiaj opublikować ten wpis. Niefotograficzny. Otóż data dzisiejsza zmasakrowana przez sączące się mediów jadowite polityczne popierdółki o słowa, wojenki o gesty, tarcze srarcze i rozliczenia o jelenia, jest w sumie dla mnie dość istotna. Pewnie z racji wychowania. Pewnie z racji genów. Nie będę jednak roztrząsał tutaj czy ludobójstwo to ludobójstwo, a zdrada to zdrada. Tak tylko przypomniałem sobie pieśń, która miałem okazję usłyszeć na żywo parędziesiąt lat temu już chyba w Gdańsku w dawnym Żaku, obecnie Nowy Ratusz. Jacek Kaczmarski, Ballada wrześniowa