Czasowstrzymywacz warszawski...
Wiele piszę o dotykaniu prawdziwej fotografii. Dla większości jest to śmieszne. Dla innych żałosne, a dla niektórych nawet zrozumiałe. Nieliczni jednak przyznają się (mniej lub bardziej otwarcie), że w całym swoim zdystansowaniu do otaczającej rzeczywistości szukają dowodów na istnienie transcendencji. Czegoś poza rolką filmu, kolejnym aparatem, nawet dobrym kadrem. Czegoś co tkwi gdzieś pomiędzy jaźniami. Tak mnie naszło do tych wynurzeń, bo mimowolnie stałem się świadkiem wstępu do rozmowy o odłączaniu fizyczności od jaźni... oczywiście rozmawiali fotografowie, bo Warszawę odwiedzając w "ostatki" wylądowałem wieczorem późnym w miejscu nie tyle magicznym, co lepiej określonym jako "czasowstrzymywacz". Środek Warszawskiej Starówki, kamienica pamiętająca odbudowę w latach 50 i piwnica. Małe, ciasne studio fotograficzne i ludzie. Ten Który Nie Podaje Ręki wciągnął nas w czeluść czasowstrzymywacza i wraz z Tym Co Dzierży Kwadrat jęliśmy oglądać postarzałe albumy Tego K...