Słuchajcie Kochani! Ile jesteście w stanie wydać na fotografię? No tak w tysiącach na jeden aparat? Macie jakaś granice, jakiś wewnętrzny hamulec...? Tak się zastanawiam, bo z biegiem lat (z biegiem wypłat) zauważam u siebie coraz mniejszy próg kontrolny. Światełko zaczyna zapalać się coraz później, coraz to przekraczając kolejne, już nie tylko pierwsze cyfry, ale zera w końcowym rachunku. Zaczynam sie obawiać, że jednak to wszystko jest już, nie tylko jakąś pasją, ale obłędem! Tysiące przestały mieć znaczenie, zaczynam wchodzić w sferę dziesiątek tysięcy. Ostatnio odbierając skany, zapłaciłem trzycyfrową kwotę i wcale nie zaczynała się od 1, 2 czy 3 :) I pomyślałem, że to chyba jednak choroba. Taka fotograficzna bulimia. Tyle tylko, że waga u mnie z biegiem lat przybiera, a portfel chudnie. Byle mieć, nażreć się ilością, jakością, marką. Czasami aż się boje wejść na eBay, a nuż będzie w idealnym stanie Contax G2... a nuż Distagonik jakiś się pojawi.... uch. Alt + F4. I do kuchni. Gary...