Sprzętowo... obyczajowo...
Unikam pisania o sprzęcie cyfrowym, a przynajmniej staram się, bo nie znam się już na tym. Wszystko, co się dzieje wokół aratów cyfrowych przegoniło mnie już trzy razy i głupio mi wyłuszczać się nad wyższością X nad Z, bo za cholerę nie przyswajam treści ukrytych za kolejnymi danymi technicznymi... Po prawej stronie tych specyfikacji są zazwyczaj cyferki, które się zmieniają w górę i na ich podstawie koncern X zarabia o 15 milionów dolarów netto więcej niż koncern Z, który umieścił w jednej rubryce gorsze (niższe) wyniki. Niemniej trafiają czasem do mnie, przesyłane przez życzliwe osoby informację na temat tego, co się dzieje, i że właśnie wyszło coś nowego, fajnego z zakresu profi. Nie żebym czuł się profi, ale po prostu tylko ta półka może ew. wzbudzić we mnie jakieś emocje. I tak najpopularniejszym słowem obecnie w świecie digital photography stało się złożenie "czarne punkty". Bosz... jakiś tam następca 5D okazał się na tyle "zły" i "felerny", że przy ...