Dbajmy o własne zdjęcia...

Kolega przysłał mi zdjęcia. Uznał, że ja będę umiał powiedzieć o nich więcej niż on sam lub jego żona. To znaczy ona nie jest jeszcze żoną, ale bardzo oboje tego chcą. Nie wiem co ich powstrzymuje... ale nie o tym... Zdjęcia jak zdjęcia. Jedne albumowo-babciowe, inne albumowo-dziadkowe...;) W sumie takie klasyczne pstryki. Ponieważ samo przesłanie do mnie zdjęć, jako niby do tego co się zna jest jakimś wyróżnieniem i szacunkiem dla mnie, więc nie wypadało odmówić. Napisałem jakieś mądre wynurzenia o kompozycji i kadrowaniu... ale nie o tym... Kolega ten uznał może, że jestem kimś kto napisze mu prawdę i wykazał wspomniany szacunek, jednocześnie obraził mnie śmiertelnie. Oto bowiem, postanowił być niechlujnym baranem. Tak ostre słowa. Po prostu przesłał mi zdjęcia krzywe, poprzepalane, krzywo obrócone z czarnymi paskami ramek i w dodatku zabrudzone jak podłoga w mojej kuchni po smażeniu placków z jabłkami dla Młodego.Gorzej! Te zdjęcia wyglądały jak rękawy Młodego po zjedzeniu wspomnian...