Wierzycie w przeznaczenie? A w przeznaczenie fotograficzne? Ja wierzę, a dowody same pchają się w ręce. Grupa trochę roztrzepanych wariatów postanowiła COŚ zrobić. Niezbyt im to wychodziło, bo wiecie... praca, czas, pieniądze, czas, praca, dom, dzieci, rodzina ... te same tłumaczenia co zwykle. Ale bardzo chcieli. Czas mijał. Czas wręcz uciekał. I kiedy już skrzydła podcięte zwisały aż do ziemi, pojawiło się.... przeznaczenie. Impuls, ktoś, coś, co wepchnęło pod upadłe kończyny trochę wiatru, świeżego powietrza. I pomysł z martwych powstał. Rozwija się. Fotograficznie naświetla się już negatyw - gdyby to porównać do procesu powstawania zdjęcia. Miejmy nadzieję, że uda się go wywołać...:) W każdym razie znowu jestem pełen fotograficznej energii po spotkaniu z Bratnimi Duszami. Kurcze, te pomysły, te projekty i cykle, które nie wiedzieć czemu najczęściej mają największą siłę przy kuflu piwa, czy latte cynamonowym :) Ale dzieje się. Power w żyłach taki, że człowiek aż chce za aparat łapać...