Podniosłem głowę mechanicznie. Nie obudziło mnie nic konkretnego. Lepsza Połowa spała, Młody wbijał się nogami w mój brzuch, ale nic konkretnego nie wyrwało mnie ze snu. Znacie to uczucie... Po prostu otwierasz oczy i jesteś rześki, wyspany. I tylko ta męcząca świadomość, że świecące na elektronicznym budziku cyferki są jakoś tak nie w tej kolejności co powinny, bo zamiast 7 lub 8 z przodu, teraz świeci... 4?! 4:46 - po co ja się obudziłem? Ale skoro już się obudziłem, to wystawię łeb z sypialni. Co tam panie słychać w kuchni? Aaa gary. No tak... Ale, ale.... Cóż jeszcze jest inaczej niż co dzień ostatnio. Jakieś dziwne uczucie czegoś nowego. Nieodparcie więc posuwam się na bosaka w kierunku okna. Zauważyliście, że człowiek często nie wiedząc co go zastanawia idzie do okna?! Jakby tam była zawsze odpowiedź... Tym razem była, bo spacer po mieszkaniu po 4 rano zawdzięczam pomiarowi światła. W mojej głowie jest pomiar światła. Znaczy ja to sobie tak tłumacze, że oczy są wizjerem światłomi...