Gonienie króliczka...

Najpierw trzeba znaleźć temat. Czasami pojawia się on sam i wtedy trzeba mieć komórkę z aparatem... Następnie przydałby się Towarzysz wyprawy. Kiedy taki się znajdzie i nie marudzi on w czasie całej drogi, a za to ciekawie się toczy dyskurs, to już osiągnęliśmy pierwszy sukces. Czujemy, że żyjemy. Teraz zdjęcie. Szukanie planu i ogarnięcie nowego zastanego stanu rzeczywistości. W końcu samo poczęcie. Krótkie. 1/25 sekundy, f:5,6. Tmax 320. Zastane światło. Etap wywołania w łazience to też esencja... A to wszystko tylko po to, by zrobić jedno zdjęcie, które podane w sieci co najwyżej uzyska status kolejnego słabego płodu niespełnionego artysty. Czym więc jest ta fotografia? Gonieniem za króliczkiem...? :) Wygrała Magda. Znają się od lat. Agata przegrała (z lewej).