Ambasador vs. iczek
Wow... :)
Pamiętacie Pana Ambasadora Marki...? Pisałem o Nim tutaj i tutaj.
Tym razem toczę ciekawą dyskusję na kanwie ostatniego materiału, którym zachwycił się redaktor ŚwiataObrazu.
Jak podoba Wam się ten materiał?
Jestem naprawdę ciekaw Waszej opinii. Czy to jest fotografia (tak nazywa to autor tego wpisu) i czym się to różni od grafiki komputerowej i renderowania rzeczywistości?
Czy jest sens dyskutować nad dziełem "artystycznym"? Ambasador zdecydowanie określa to jako przedsięwzięcie artystyczne.
Czy po prostu znowu się czepiam?
Komentarze
pzdr
M.
dla mnie granica jest fotomontaz. ingerencja w kontrast, kolorystyke, ziarno, to wszystko jest ok. sam robie to w ciemni jak tysiace innych teraz i miliony kiedys, i tych malych i tych najwiekszych. robie i wielkim i malym jak chce ziarno, robie normalne i cieple, doswietlam i kontroluje kontrast. malo tego, twoje wydruki przeszy bardzo podobna droge tylko, ze w znacznie mniejszym stopniu - bo przeciez nie wydrukowaliscie plaskiego skanu ktory wychodzi prosto ze skanera? jak nie ma wklejonych kaczek i usunietych drzew to jest ok. wyciagnie z cieni i zageszczanie swiatel jest ok, zmiana kontrastu i dopracowywanie pewnych czesci obrazu tez jest ok.
chyba jednak za daleko sie zapusciles Iczku :)fo
Powaznie?:)
ale moge sie mylic, jesli masz jakies podejrzenia to podziel sie nimi :)
Poa tym, czy Tobie sie to podoba?
To jest najważniejsze...
Mnie sie nie podoba. Z powodów przytoczonych. Nazwano to fotografia. Nie jest to fotografią. Grafiką jest kiepską. Ot co.
ale podtrzymuje, jesli nie wkleil samolotow to jest ok, nie przekroczyl nieprzekraczalnego (znowu wg mojego uznania)
No i najciekawsze, to że ta impreza jest dopiero za dwa tygodnie.
Są tacy, którzy lubią taką stylistykę, są tacy, którzy nie lubią. Nie ma sensu tracić czasu na dyskusje w tematach, gdzie nie ma żadnej płaszczyzny porozumienia, a tym bardziej wytaczać wielkie działa „czy to jeszcze jest fotografia”. Nie wspominając już o osobistych wycieczkach.
Lepiej się skupić na robieniu zdjęć ;)
Ponieważ jak widzicie dyplomata ze mnie żaden więc zapewne nigdy się nie porozumiem z Ambasadorem Boneckim.
Więc już nie będę go promował na sowim blogu i wracam moczyć palce w Xtolu :)
Moim zdaniem odpowiedź na to pytanie brzmi: nie.
Mogę co najwyżej uwierzyć że są to archiwalne kadry z sieciowej potyczki w kolejną odsłonę Call of Duty.
Michał W.
Uważam, że to idealnie celna uwaga.
Dokładnie obraz gierek komputerowych mam przed oczyma.
Dzięki za uwagę.
Piero
Tylko nic w tym wielkiego ;)
Mózg mi się zresetował.
Michał W.
I nie ma to nic wspólnego z tym, że (1) fotografie Boneckiego Ci się nie podobają, ba, (2) nie są wg Ciebie w ogóle fotografiami. Zresztą pierwsza kwestia mnie nie interesuje, mnie osobiście też nie poraziły. Co do drugiej w moim głębokim przekonaniu jesteś po prostu w błędzie, co zresztą w tej dyskusji wyjaśnił twój interlokutor.
zawszę zadaję sobie jedno pytanie, kiedy oglądam foto-obrazy, pytanie z dziedziny zegarmistrzowskiej - czas! czas!
co zostanie w przestrzeni pomiędzy zwojami elektronów w moim mózgu po zasmakowaniu takich, czy innych fotografii (czy grafik komputerowych - jak chce Iczek). są jak ukłucie komara - za kilka chwil nie zostaje po nich nic... ot, cała sprawa.
1. Mi się podoba, dałem się uwieść. Światło w połączeniu z tragiczną historią robi wrażenie.
2. Dla mnie to nadal fotografia, ponieważ główne obiekty zostały "narysowane światłem".
3. Fotografia się kończy, a grafika zaczyna tam, gdzie rola komputera przewarza rolę rzeczywistości (światła rysującego). Ścisłej, procentowej granicy nie ma, stąd te kłótnie. Ja używam intuicji i to mi wystarcza.
Czy nikt nie zauważył, że to nie są zdjęcia z Normandii, tylko z zabawy przerośniętych chłopców na plaży. Rzecz od samego początku i w samej istocie to podróba, imitacja. Bawieniem się naszym wyobrażeniem na temat tego, co dla innych było stawaniem ze śmiercią twarzą w twarz, często krokiem w dożywotnie kalectwo z orderem na pocieszenie.
Właśnie pod moim oknem maszeruje kilkunastu kolesi przebranych w napoleońskie mundury, tupiąc o bruk i waląc w werble. Aby pokazać sztuczność tej sytuacji mógłbym zrobić im zdjęcie na tle limuzyny BMW albo plastikowego przenośnego szaletu. "Ambasador" wybrał inny sposób. Styl gier komputerowych wydaje się tu środkiem artystycznym. Nie dla każdego zrozumiałym.
Poza tym zobacz sobie zdjęcia Bolasa na flickr, do których link jest parę komentarzy wyżej - też są z inscenizacji, ale gdybym je zobaczył w muzeum, to myślę, że nawet by mi do głowy nie przyszło, że to imitacja... ;]
Czyli da się....
"... pokazują ludzi w uniformach, którzy czekają, nasłuchują, są już gotowi… Na co? Co napędza tych „żołnierzy”? Czy rzeczywistość? Czy prawdziwe zagrożenie? Czy jest to jedynie rozrywka Generacji-YouTube w ramach (a może zamiast) kultury? Reakcja na nadmiar bodźców, który jest naszą codziennością?"
A nawet gdyby nie było mowy, to co to ma za znaczenie? Nie myl autora tekstu z autorem tych... no... fotografii.
Bolas wyszedł z innego założenia. Chciał uwiarygodnić tą maskaradę.
Zresztą - cholera - co poeta miał na myśli?
pomi
Czemu ponadto ma sluzyc to nieuprzejme tytulowanie Jacka Boneckiego "ambasador" czy "ambasador marki". Jesli Cie skrzywdzil zalatwcie to na miare ludzi cywilizowanych, w publicznym wystapieniu za jakie uwazam blog wypada to "rynsztokowo", pogardliwie.
Tyle z mojej strony o dyskutowanej serii z rekonstrukcji na Helu o ile pamietam.
Co do problemu klasyfikacji dokonan w zakresie kreowania obrazow z duza ingerencja w postprocesie, to przyznaje, iz jest to takze dla mnie kontrowersyjne. Juz dawno temu takie wyprodukowane z uzyciem roznych technologii obrazy nazywano grafikami - calkiem celowo omijac termin fotografia. Jednakze w miare upowszechniania sie zjawiska, zakompleksieni ludzie zaczeli coraz smielej nazywac to fotografia wbrew oczywistym wrecz definicjom. Bonecki w obronie swoich racji podal rozwiniecie terminu fotografia, ja proponuje odwrocic kota ogonem i przeciwstawic temu podajac definicje fotomontazu i grafiki komputerowej. Nie gorzej pasuja i nie wracam do Helu, tylko juz calkiem ogolnie traktuje temat. Co innego jest zdesaturowac obraz w komputerze, co innego jest go w komputerze pokolorowac i przez analogie traktowac oswietlenie sceny. W pewnym momencie to juz nie retusz, to tworzenie obrazow, to juz nie akcentowanie atrybutow, to ich dodawanie.
Pozdrawiam wszystkich dyskutantow!
Tomasz Walibroda