Szekspir według Leibovitz... Italian Vanity Fair
Tak się za każdym razem łapię na tym, że Annie jest osoba dość wszechstronną fotograficznie. I tylko mnie trochę martwi to, że Jej wszechstronność ma jakoś wiele wspólnego z pieniędzmi.
No bo KTO, pytam KTO jest w stanie wyłożyć kasę na TAKĄ sesję jeśli nie wielki koncern wydawniczy? Romeo i Julia we włoskim Vanity Fair.
Tym razem Annie zapytała się: "Być albo nie być...?"
Czy wyszło jej 'być'...? No sam nie wiem.
Mieszane odczucia mam z tej sesji...
Koniecznie zobaczcie ją papierowo, bo papier jednak dodaje jej tego dymku papierosowego, który znaczy dobrą knajpę, jak baryt daje fakturę.

fot.: Annie Laibovitz (Vanity Fair, marzec 2009)PS
Jest jedna rzecz, której nie kumam. Oto znajduje info, że ta sama sesja była już publikowana w grudniowym Vogue...
O co chodzi?
Jest jedna rzecz, której nie kumam. Oto znajduje info, że ta sama sesja była już publikowana w grudniowym Vogue...
O co chodzi?
Komentarze
Jego pośladki to chyba jednak nie ciągoty Ani ani jej stylistów :)
Po prostu facet tańczy.... to mówi wszystko...
Zresztą na okładce tego VF jest jego zdjęcie, autorstwa Bruca Weber'a... na florydzkiej plaży...
Wow... wrrr..:)
...no jednak do faceta przyczepione.
---
No cóż, nikt nie jest doskonały :-)))