Od lat męczy mnie coś. To coś, ukrywa się pod słowem: wykorzystywanie. A dokładniej - czy artysta ma prawo wykorzystywać innych ludzi i ich ułomności do osiągnięcia jakiegoś celu mniej lub bardziej artystycznego. By zaspokoić swoje ego!? Kurcze fundamentalne pytanie, które rodzi się za każdym razem gdy widzę banalny portrecik jakiegoś ćpuna pod dworcem lub pijaka lub słynne już zwycięskie zdjęcia narkomanki z WPP kilka lat temu. Tym razem poruszył mnie (negatywnie) materiał omawiany na SO autorstwa Oiko Petersena, pt.: "DOWNTOWN Collection ", w którym gość przebrał ludzi chorych na Zespół Downa w śmieszne stroje i ustawił ich w śmiesznych pozach. Jednocześnie czytając uzasadnienie autora krew mnie zalewa: "W obiegowej opinii zespół Downa kojarzy się z nieszczęściem i smutkiem, jednak w rzeczywistości może być całkiem inaczej. Jeżeli tylko nie będziemy patrzyli na osoby z zespołem Downa przez pryzmat naszej normalności szybko okaże się, że zespół Downa wcale nie musi być...
Komentarze
Paweł
http://www.cofanifunebri.com/2009-calendar.htm
Od jutra biorę się do rzeczy...
Trochę to zmodyfikuje i wsadzę panienki do trumny...
Ciekawe co na to biskupi włoscy...?:)
Najbardziej mi się podoba lipiec i sierpień: bez zdjęcia z komentarzem "too much alternative". Chwyt marketingowy?
Za pierwszym razem kiedy to zobaczyszłem pomyślałem ze to robota Sailor'a ;)
---
Dokładnie :-)))
Gdyby to jednak tylko on taką 'sztukę' uprawiał, to życie byłoby piękne...
;)