Od lat męczy mnie coś. To coś, ukrywa się pod słowem: wykorzystywanie. A dokładniej - czy artysta ma prawo wykorzystywać innych ludzi i ich ułomności do osiągnięcia jakiegoś celu mniej lub bardziej artystycznego. By zaspokoić swoje ego!? Kurcze fundamentalne pytanie, które rodzi się za każdym razem gdy widzę banalny portrecik jakiegoś ćpuna pod dworcem lub pijaka lub słynne już zwycięskie zdjęcia narkomanki z WPP kilka lat temu. Tym razem poruszył mnie (negatywnie) materiał omawiany na SO autorstwa Oiko Petersena, pt.: "DOWNTOWN Collection ", w którym gość przebrał ludzi chorych na Zespół Downa w śmieszne stroje i ustawił ich w śmiesznych pozach. Jednocześnie czytając uzasadnienie autora krew mnie zalewa: "W obiegowej opinii zespół Downa kojarzy się z nieszczęściem i smutkiem, jednak w rzeczywistości może być całkiem inaczej. Jeżeli tylko nie będziemy patrzyli na osoby z zespołem Downa przez pryzmat naszej normalności szybko okaże się, że zespół Downa wcale nie musi być...
Komentarze
Deoos
Rozumiem zrobić wystawę by uświadomić ludziom, jak ważne jest przebywanie z rodzicami ale robienie z tego albumu to wg mnie lekkie przegięcie...
trzymając konwencję:
http://www.youtube.com/watch?v=8uYne5ezkfw
http://www.youtube.com/watch?v=heMgid4rkzU
też wzrusza i ukazuje prawdę...
Z drugiej jednak strony, myślę że nie mamy zbytnio prawa do oceny działań osoby najbliższej Ojcu.
Jeśli on nie ma z tym problemów, jeśli postanowił ciągnąc projekt do końca (!), jeśli uznał to za formę hołdu swojemu ojcu.... to czemu Was to aż tak uwiera!?
Zakładam, że Phillip całkowicie świadomie rozpoczął ten projekt i zakończył go zgodnie z założeniem - wraz ze śmiercią Ojca. Cóż w tym niezwykłego, że chce podzielić się swoją porcją miłości z ludźmi zewnętrznymi.
Czy fakt, że zrobił to z udziałem ojca czyni to bardziej wyjątkowym niż sprzedawana nam krwawa papka z jakiejś tam wojny z trupami bez głów...?
Ujął to subtelnie, delikatnie, wręcz z namaszczeniem...
Wole kupić takie epitafium nieznanego mi człowieka, niż oglądać kolejne wyniki WPP...
I tak też uważam.
Jakiekolwiek inne komentarze, wątpliwe oceny, należy w takiej sytuacji zachować dla siebie ... tak uczyła mnie Mama.
PAwełK
Mówię głośne nie czemuś co uważam mimo wszystko za nie do końca moralne! Wiem, że to nie WPP ale mimo wszystko dalej jest to dla mnie
Przeczytaj jeszcze raz komentarz Pawla i zastanow sie dwa razy zanim znow zaczniesz bronic swojej niczym nie skrepowanej swobody wypowiedzi.
..wydać album też zrozumiem... ale dla najbliższych, rodziny i przyjaciół...
Mariusz J.
Tomasz Pawłowski
Mariusz J.
pozdrawiam
Lilly.
A czy ktoś tu zabrania wydawania książek? Jeśli ktoś przeżył podobną stratę, może się identyfikować ze zdjęciami i tekstem, tak było ze mną. Ale ja nie identyfikuję się z zamienianiem tych przeżyć na biznes, a tak odebrałem końcowy ekran. Poczułem się w pewnym sensie oszukany. Takie to ma znaczenie.
Jarku, masz prawo się wkurwiać. Tak samo jak ja mam prawo do swoich uczuć. I nie krzycz z tego powodu, bo krzykim nie ustanowisz sobie monopolu na rację.
Robert
Czy w materiale była zapowiedż śmierci Ojca? Była.
Umarł?
Umarł.
Czyli nikt cie nie oszukał.
A intencje autora sam sobie dopowiedziałeś...
:)
Mam wrażenie, że faktycznie "trochę się z nami porobiło" i szukamy dziury w całym.
Rzeczywiście dopowiedziałem? ;(
To oświeć mnie i powiedz w jakim celu wydaje się książkę o chorobie i zejściu własnego ojca?
Robert
Mariusz J.
Peace.
Robert
Autorowi udała się rzecz przedziwna, musiałem obejrzeć wszystko kilka razy by się upewnić...upewnić że tak to odbieram. Zdjęcia i cały klimat na nich skonstruowane są tak, jakby pan Toledo sfotografował wspomnienia i tęsknotę o swoim ojcu jeszcze gdy ten żył. Niesamowicie to wyszło.
Kto wie czy takiego efektu nie chciał osiągnąć? Twoje wątpliwości ( i innych, którym trudno się z tym pogodzić ) są uzasadnione. Bo to jest dokumentacja prywatnego oswajania się ze śmiercią, autor - zakładam, ze jest jednak szczery - chciał chyba przezwyciężyć rozpacz, włączając śmierć do machiny swojej zawodowej empirii. Jeśli mu to pomogło - można to zrozumieć. Bo - wracając do twojego pytania o sens takich zdjeć - jedynym usprawiedliwieniem tego typu fotografii - może być ułatwienie, pomoc w przechodzeniu na drugą stronę. Trudno mi sobie wyobrazić kogoś normalnego, kto chciałby mieć album tych zdjęć na półce z "ulubionymi" książkami
Tomasz Pawłowski
Wyobraź sobie mnie... jak to będę miał na półce.
Tuż obok dziesiątek innych albumów... gdzie fotografowie umieli oddać coś czego nie widzisz...
Bo? Nie podlega dyskusji, bo „nie podlega”?
Czy chcesz czy nie - to dyskusja jest i będzie niezależnie od tego, co deklarujesz - sam jesteś jedną ze stron i w tej dyskusji uczestniczysz, nie oszukuj samego siebie.
Empatia iczek? No właśnie empatia: opór wobec tego materiału jest bardzo naturalny i wręcz odruchowy - może należałoby spróbować zrozumieć dlaczego tak jest? Zrozumieć tych, którzy nie chcą kupić tego albumu. ( dosłownie czy w przenośni ) Zamiast użalać się na dyskusję może lepiej byłoby z zadowoleniem przyjąć fakt, że te zdjęcia wywołują refleksje?
Autor jest zbyt świadomym twórcą, żeby nie zdawał sobie sprawy z tego, że umieszczenie tego przekazu w kontekście marketingowo-handlowym nie spotka się jedynie z wyrazami zachwytu. Przypuszczam, że taki był jego zamysł: pobudzenie refleksji i to mu się udało.
Tomasz Pawłowski
Ps. Odnośnie posta podpisanego „PawełK”: „Dobre wychowanie w takiej sytuacji pozwala na napisanie jedynie, że to piękne, pełne miłości wyznanie ... I tak też uważam.
Jakiekolwiek inne komentarze, wątpliwe oceny, należy w takiej sytuacji zachować dla siebie „............ To dlaczego nie zachowałeś? Gdzie twoje „dobre wychowanie” ?
Dzięki za dodanie.
@Jarek
No popatrz, jak różne rzeczy widzą ludzie patrząc na to samo... Jedni widzą miłość i wdzięczność wylewające się wręcz z każdego zdjęcia.
Inni - zdjęcia, które obowiązkowo trzeba ocenić, i autora, którego trzeba koniecznie rozsądzić za domniemane "sprzedawanie się" i próbę wywołania ludzkiej reakcji (czyt. manipulacja).
Uważam że twoja reakcja, choć ostra, była uzasadniona. Może się choć jeden dwa razy zastanowi.
Co warto zatrzymać? Miłość czy "słuszny i sprawiedliwy" niesmak?
Julia