Dewaluacja...
Występuje zarówno w ekonomii, jak i w psychologii. Znaczenie obiegowe jest jak najbardziej dobre.
Obniżenie...
Mam wrażenie, że pojęcie fotografii uległo dalece idącej dewaluacji.
To nie cytat, to taka telewizyjna formułka.
Ale w sumie....? Czyż nie słuszna?
Weźmy takie oto słowo: student.
Czy nie uważacie, że uległo ona nie tylko dewaluacja, ale i deprecjacji (też dobre słowo!)?
Kto obecnie jest studentem..? Każdy. Ba! Nawet egzaminu nie trzeba już żadnego zdawać, bo w dobie kryzysu, szkoły niepaństwowe przyjmują każdego, byle wpłata była na konto. I jest student...
Raz w tygodniu ma jakieś tam spotkanie trwające cały weekend bez przerwy na siku, a namacalnym dowodem istnienia szkoły jest fakt, że pod budynkiem, który wynajmuje, w każdy weekend nie da się zaparkować auto w promieniu 300 metrów. A jak nie daj Boże mieszkasz koło takiej "szkoły wyższej", to biada Ci w weekend wyjść z psem lub po bułki... tabun wylansowanych lasek w mini oblepi cię jak tygodniowa guma do żucia. No, ale społeczeństwo się uczy i kształci i mamy inteligencje. Bo to przecież oni zajmują te miejsca parkingowe - przyszła inteligencja :)
Tak więc fotografia i student to zakresy pojęć ujęte w słowa, które uległy daleko posuniętej deprecjacji i dewaluacji.
W Gdyni odbyło się spotkanie z Anną Bodnar.
Reklamowane jako spotkanie z fotografem (członek, ups: członkini ZPAF), która robi ponoć zdjęcia...?
I tutaj się z lekka poirytowałem, bo w 80% jej "fotografie" to grafiki komputerowe.
W krótkiej notce na blogu autorki jest napisane, że "przejawia niechęć do plastikowego świata" - po czym składa w PS kobietę z głową koguta lub domalowuje lustro z którego wylewa się woda...?! Yhhh?
Jej prace są zlepione, sklejone, porysowane i przekształcenie w PS i nadal ktoś nazywa je fotografią. Ja się zapytuje na jakiej to podstawie?
Oj tak, wiem, zaraz ktoś "wystrzeli we mnie" Hartwigiem...
Nie jestem przeciw Annie - jej cykl Nudes jest bardzo fajny... podoba mi się.
Ale jakoś mnie swędzi to, że zabiera się "fotografii", to co cesarskie, a zostawia się... no właśnie co..?
W sumie to nie miałem pisać o Bodnar, ale jakoś tak ramiona neuronów mi skręciły w tym kierunku.
Chciałem napisać o tym, że "fotograficzny slow food" , jakim jest klasyczna fotografia jest zdecydowanie smaczniejszy niż "cyfrowy fast food".
Pustym kaloriom mówimy nie...
Spróbować można, czemu nie! Ale żeby całe życie żreć to "dmuchane cyfrowo-pikselowe żarcie" !? Brrrrr...
Mój wizerunek wymoczył się w weekend w kolodionie. Dwa Michały (oba duże) :) pokazały mi, jak bez zadęcia i pomponady formy robić zdjęcia. Są w Polsce ludzie, którzy robią takie rzeczy, że mi mózg staje. I nie krzyczy się o nich w jakiś nadmuchanych blogach. Oni sobie po prostu są. Bo są. Bo spełniają się w tym moczeniu szklanych płyt. Chwała Panowie!
"Hats off to the sailing ship! - jak krzyczeli onegdaj żeglarze.
Komentarze
barabarasz
Cóż...
@wodnik - a jaki procent jest w cyfrze? Tak stawiana sprawa zawsze otrze się o banał... :)
Audiofil słucha sprzętu a nie muzyki. Zwykle słucha jej tak głośno jak się da i jeszcze dobrze brzmi... Może być nawet z innego niż lubi gatunku muzyki, byle tylko dźwięk był doskonale nagrany.
Ty zachwycasz się technologią. Wielkością formatu i złożonością procesu. Ktoś kiedyś napisał że to fotofilia. Ładne słowo i trafne chyba.
Oczywiście masz do tego święte prawo i nic w tym złego. Chciałbym tylko abyś napisał jak ważna jest dla Ciebie treść w stosunku do formy.
pozdrowienia,
Kacper
Kiedyś fotografia była mało popularna, ale bardzo wiele znaczyła (popyt przerastał podaż) a jej odbiór następował nielicznymi kanałami (np. zasięg „Life” był jednak ograniczony). Dziś – odwrotnie – fotografia nic właściwie nie znaczy, jest tak popularna jak posiadanie telewizora, a strumień wytworów fotograficznych jest nie do opanowania i nie do opisania. Z tego też powodu stawki za dobrą fotografię reportażową, zwłaszcza w Polsce, szybują w granice zasiłku dla bezrobotnych.
Istotne jest raczej pytanie (i o tym z grubsza traktuje chyba blog iczka) o wartość fotografii w przyszłości, jak bardzo utraci ona jeszcze swoją wartość estetyczną, bo ważnej roli społecznej nie pełni już z grubsza od 40 lat. Być może promocja (trochę nachalna i bezceremonialna) starych technik nie zabija do końca jej fizyczności i za 50 lat bez problemu zakupimy rolkę materiału 35mmm lub 6x6 za cenę 1 pizzy.
Hej,
Audiofil słucha sprzętu a nie muzyki. Zwykle słucha jej tak głośno jak się da i jeszcze dobrze brzmi...
HA HA HA
wybacz, ale kompletnie nie wiesz o czym piszesz
marian
Ogladajcie się do tyłu, pracujcie w ciemni, róbcie dagerotypy i kolodiony. Wasze prawo! Ale pamietajcie, że to wszystko już dawno było, tym samym niewiele wnosicie do Fotografii przez "F". Historia Was pominie. Mimo wszystko szanujmy innych, ich poglądy, powiększalniki i matryce...
Paweł K z Poznania
>Są w Polsce ludzie, którzy robią takie rzeczy, że mi mózg staje.
A da się to gdzieś zobaczyć na własne oczy?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Audiofil
io3times trafia w punkt. Z fotografią dziś jest jak z drukiem za Gutenberga.
Jak będzie z fotografią w przyszłości? Niebawem dotrzemy do granicy między fotografią, a fotografiką:
http://www.youtube.com/watch?v=dgKjs8ZjQNg
A potem? Może cyberwszczep, który będzie rejestrować to co widzimy naszym okiem? Czy to będzie fotografia?
pozdrowienia,
Kacper
Pustym kaloriom mówimy nie..."
Puste kalorie to właśnie zdjęcia wykonywane dla samej techniki - takiej czy owakiej. Linie podziału leżą gdzie indziej - FastFoody - tak analogowe jak i cyfrowe leżą na drugim biegunie takiej fotografii jaką reprezentuje Anna Bodnar. Myślę, ze ona może po prostu budzić zazdrość, bo jej twórczość to prawdziwy koncert dla wyobraźni, intuicji i intelektu - a o to dziś znacznie trudniej niż o technicznie poprawne zdjęcie niczego.
Tomasz Pawłowski
fotoszopgrafia czy moze fotorzeczywiste obrazy, to tylko jedna z drog szerokiego tematu jakim jest fotografia. Powstala dzieki komputerom nie widze nic w tym zlego, uwazam nawet ze to wszystko ma cel, kazdy ma wybor i co najciekawsze w kazdej drodze jest cos niepowtarzalnego - sadze ze za to kochamy fotografie, daje mozliwosc dzielenia sie swoja fascynacja swiatem w sposob jaki uwazamy za najdoskonalszy...jeden lubi rybki, drugi lubi...choc jesli chodzi o studentow to zgadzam sie calkowicie:)
PS.myślisz ze 100 lat temu nie bylo tzw. pstrykow??? (ja w to nie wierze,zawsze sie zdarzalo , zadarza i bedzie zdarzac sie fotka bez pomyslu )
Aby wzbogacić paletę wypowiedzi artystycznej zakupiłem w tym tygodniu: yashicę 635 (6x6) za 500 zł oraz małpkę analogową Olympusa (35mm)za 11 zł.
Nie warto ograniczać się do jednego narzędzia.
Jak dla mnie Anna Bondar reprezentuje nurt który najczęściej można zobaczyć na plfoto. (np http://plfoto.com/159006/autor.html ). Podkreślę, to jest nurt. Nowy nurt. Czy jest lepszy, gorszy, jak oddziaływuje to jest osobista sprawa każdego odbiorcy. Jak obiektywnie to skalsyfikować? Jeśli lepszy czy gorszy - to w porónaniu do czego?
Wiadomo, że każdy ma inne podejście. Dla jednego ważny jest efekt końcowy, a dla kogoś twórca, a dla innego pasja w tworzeniu i sposób uzyskania efektu. Jak się w tym wszystkim odnaleźć? Może relacja jest taka, jak między tymi co na Mount Blanc wchodzą piechotą, a tymi co wyjeżdżają kolejką. Tylko, że to jest nadal relacja, bo widok z góry w obu przypadkach jest identyczny. Ciekawe kiedy nasza kultura się z tym oswoi?
pozdrowienia,
Kacper
Po drugie primo, to bardzo ładna jest metafora z górą, na którą wdrapiemy się sami albo wjedziemy kolejką, ale bardziej opisuje ona los człowieka na tej dziwnej planecie niż poruszony tutaj temat.
Po trzecie primo, to zlinkowana przez ciebie galeria autorska tak ma się do Anny Bodnar jak wiejska kapela do Beethovena. Modelki są sztuczne, robią co gość każe ( karze hehe ;) , a nie każe im nic, co w jakis sposób pobudzałoby wyobraźnię. Tam nie ma nic. NIC. Duszy tam nie ma i już. Kicze to są. Ole!
Tomasz Pawłowski
Tak jak próbuję skalsyfikować walkę iczka. Jak na razie porównanie z górą to chyba najlepsze jakie przyszło mi do głowy. Jedyna różnica, to taka - że ci co się wpsinają bardziej docenią widok, od tych co go mają bez wysiłku. Inaczej możeby się nie wspinali?
Czy doceniamy to, że jeździmy samochodem a nie bryczką lub poruszamy się pieszo jak w zamierzchłych czasach? Finalnie efekt jest taki sam. Jesteśmy w punkcie B. Doceniamy pewnie wtedy gdy mamy refleksje, że jedziemy, a inni idą pieszo. W deszczu.
:-)
pozdrowienia,
Kacper
- dotyczy róznych tego swiata którzy nie chadzaja skrótami czy to wspinacze czy iczek itd itd a to warto cenic ;)
zdrówki
P.
Czy wolisz swoją najnamiętniejszą kochankę i najwierniejszą kochankę jaką jest Twoja dusza zaprosić na kolację, którą ktoś przyrządził z tuczonych pod ciśnieniem gęsi, warzyw modyfikowanych genetycznie i rosnących przy drodze tuż obok zakładów chemicznych, gdzie może je zerwać każdy ale i napluć na nie każdy, czy raczej na wykwintną kolację z ze zwierza samodzielnie upolowanego w głębokiej dzizczy, którego mięsa zaznasz jedynie Ty i Ona, doskonale pielęgnowanych owoców i warzyw otaczanych uczuciem nie mniejszym niż nałożnica ogrodnika...
I tu już nie chodzi o to jak była przygotowana ta kolacja ale sami powiedzcie, czyż nie uważacie, że jej efekt jest o wiele bardziej porywający nie tylko przez sposób dochodzenia do niej? Czy smak nie jest lepszy?
Pozdrawiam
M.
Mariusz J
To była piękna metafora i lepiej oddaje sens niż Iczkowi się udało w tym tekście.
pzdr