Homo homini camera obscura est...
Fotografujący ludzi mają zdecydowanie ciekawiej niż Ci od plenerów, ptaków i architektury.
Ja właśnie jestem w tzw. cugu.
Lubię pracować dokładnie jak teraz. Po kilku miesiącach (!?) zastanawiania się i dojrzewania do wizji, złapałem po pierwszej sesji to, co lubię w portretach. Luz i dystans do pracy.
Mam dużo mniejsze ciśnienie niż w momencie narodzenia się pomysłu...
To pomaga.
Na dodatek, po raz kolejny zupełnie mimowolnie, moi bohaterowie mi pomagają.
Pomaga mi w tym też technika....
Tak, ta powolna technika powodująca, że samo rozstawienie sprzętu i aparatu zajmuje mi dobre 30 minut. Ten czas jest doskonałym katalizatorem, który rozładowuje wstępne napięcie spowodowane wizytą "pana fotografa" w domu, w zakładzie pracy...
Wówczas właśnie nieoczekiwanie dla mnie nadchodzi pomoc ze strony modeli.
Rozmowa.
Zagajenie.
Ciekawość.
Jedno słowo, zdanie rozpoczyna konwersacje, która rozluźnia obie strony. Na dodatek, nie są to wcale gadki o niczym. Nie zakładam sztucznych tematów... po co. Życie moich bohaterów jest tak barwne i tak wyjątkowe, że nie trzeba silić się na nic.
Oni opowiadają mi historię miejsca, siebie...
Proste, sprawdzone mądrości zdają się w ich ustach brzmieć tak normalnie, tak szczerze.
I mam na to czas z nimi... bo zmiana ładunku i kolejne przymiarki do trzeciego z czterech założonych kadrów trwa długie minuty.
Portretowanie ludzi jest coraz trudniejsze...
Tak jakby wraz ze wzrostem ilości aparatów, ludzie zaczęli reagować alergicznie na dziesiątki urządzeń rejestrujących (bo to nie aparaty) wokół nich. Pozbawieni prywatności, ludzie uciekają w niechęć do obcych z aparatami. Nie chcą już błysku flasha...
Nie chcą też kogoś, kto wpadnie z telefonem w ręku, w przerwie między jednym a drugim zleceniem, ubrany w moro z pięcioma obiektywami na pasku i walnie serię 3000 zdjęć w 15 minut. To daje się odczuć.
Ludzie szukają ludzi. Fizycznie słownego kontaktu...
Uwielbiam to.
Niech zazdroszczą mi plenerowcy mierzący się ze wschodami słońca i zacienionymi alejkami. Niech ptasi fotosnajperzy wyobrażają sobie, co znaczy porozmawiać z modelem.
Cenię sobie ludzi.
Cenię sobie ich fotografowanie.
Cenię każda minutę celebracji naciśnięcia wężyka.
Komentarze
Gorzej zaczyna się robić gdy bierzesz taki aparat na wspólny wypad ze znajomymi (niechby tylko średni - wersja najbardziej jeszcze przyjazna dla Twoich nerwów). Robisz zdjęcie, już się znaltują by je oglądnąć, po 10 razie gdy znów lgną jak muchy,a Ty znów ich upominasz, i Tobie i znajomym zaczynają puszczać nerwy. Nie rozumieją dlaczego klisza kosztuje 20zł i jej wywołanie (E-6) kolejne 20zł i dlaczego tylko 12 zdjęć bo przecież oni mają milion pińcet sto dziwińcet zdjęć na swoich pojemnych 16gb kartach...
Różnica jest taka, że ja mam zapisane tylko te wspomnienia, które chce zapamiętać, a oni mają 500zdj do wybrania i w efekcie podoba im się 5zdj
Tak więc reasumjąc, fotografia analogowa pozwala poznać Ci lepiej pozujących Ci ludzi tak samo łatwo jak znienawidzić ich przed dowiedzeniem się czegokolwiek o nich...
Pielegnuj te wartosci jak dotychczas a my bedziemy Ci wierni.
Mariusz
Jakoś ostatnio wjeżdżam do Stołecznego Miasta Królewskiego Krakowa i na rogatkach widzę niepozorną tablicę, jednak sprytnie umieszczoną na poziomie wzroku kierowcy - luźno cytując: wjeżdżasz na teren pokryty pełnym monitoringiem wizyjnym ....
tiaaa...
Odkładam na bok kreacje.
Zajmuje się najbardziej banalnym fotografowaniem ludzi.
Takimi jakimi są, a nie takimi jakimi ja ich "szpecę" w studio.
Zmieniłem środek ciężkości. Nie zależy mi na zachwycaniu. Zależy mi na sensie.
Przynajmniej przez chwilę :)
Na prawdę nie mogę się już doczekać Twoich prac.
Mariusz