Od lat męczy mnie coś. To coś, ukrywa się pod słowem: wykorzystywanie. A dokładniej - czy artysta ma prawo wykorzystywać innych ludzi i ich ułomności do osiągnięcia jakiegoś celu mniej lub bardziej artystycznego. By zaspokoić swoje ego!? Kurcze fundamentalne pytanie, które rodzi się za każdym razem gdy widzę banalny portrecik jakiegoś ćpuna pod dworcem lub pijaka lub słynne już zwycięskie zdjęcia narkomanki z WPP kilka lat temu. Tym razem poruszył mnie (negatywnie) materiał omawiany na SO autorstwa Oiko Petersena, pt.: "DOWNTOWN Collection ", w którym gość przebrał ludzi chorych na Zespół Downa w śmieszne stroje i ustawił ich w śmiesznych pozach. Jednocześnie czytając uzasadnienie autora krew mnie zalewa: "W obiegowej opinii zespół Downa kojarzy się z nieszczęściem i smutkiem, jednak w rzeczywistości może być całkiem inaczej. Jeżeli tylko nie będziemy patrzyli na osoby z zespołem Downa przez pryzmat naszej normalności szybko okaże się, że zespół Downa wcale nie musi być...
Komentarze
Taka anegdotka: bodaj rok temu po przeczytaniu autobiografii Newtona miałem okazję rozmawiać o niej ze znajomą. Powiedziała, że książki nie weźmie do ręki. Uzasadniła to tym, iż jeden z jej guru fotograficznych też przeczytał tę autobiografię i w efekcie lektury zaczął gardzić Newtonem jako człowiekiem. Tym samym w jego oczach fotografie tego śląskiego Niemca też w jego oczach straciły swój urok.
;)
Na mnie osobiście książka ta nie miała tak destrukcyjnego wpływu. Nie miałem złudzeń co do prywatnego obrazu Newtona - faktycznie może on być ... odstręczający jako człowiek. Udało mi się na mój osobisty użytek zwyczajnie oddzielić mocno ułomnego człowieka od jego dzieła jako fotografa. Uznałem zwyczajnie, że Newton (jako fotograf) był tylko jeden i jedyny w swoim rodzaju. Ikona. Ot co. Kropka.
Zgoda na zdjęcia ze mną oznacza, że decydujesz się zbudować inny (mój) świat.
Jak słuchałem aktorki Rempling, która Hemlut fotografował dziesiątki razy, a równiez i Jeanpaul Sieff, jak wmawia mi, że każda sesja z Helmim to jakies misterium i mega łącznośc między nim a modelką, to mnie z lekka śmiech ogarniał :)
Film sam w sobie był dość kiepsko zmontowany i po prostu nudny...
Pare mieiecy temu,jedna z moch znajomych na uch rpzynzala mi, ze nie kuma zachwytu nad pracami Helmuta. Ale nie mowila tego glosno, bo to jak porywanie sie z penisem na krzyz Chrystusa.
ja wowczas tez na nią patrzalem dziwnie.
Jakos z biegiem czasu tez coraz krytyczniej patrze na jego zdjecia.
A moze dokladniej - coraz bardziej rpzeszkadza mi zbudowana wokol niego aura jakiejs mega magii. Jakiegos drugiego dna, ktore coraz trudniej mi dostrzec.
Zrobił kilkadziesiąt zdjec, które są dla mnie ikonami stylu - to fakt.
Ale tez nie obudowywałbym tego jaką większa głebia niż ta, która jest ukrywa w gołej dupie i cyckach kobity w rozmiarze L :)
Pisałem o jego autobiografii i wowczas napisalem, ze to erotoman niskich lotów. Jako czlowiek mi nie lezał w tej książce.
Jako fotograf jest wzorem, ale za same zdjecia, juz bez tej aury cudotworcy obrazu.