Ploty, plotki, ploteczki... Leibovitz bankrutem?
Chmmm... nie żebym żerował na czyimś nieszczęściu, ale wiadomość jest dość ciekawa w sumie.
Oto Annie Leibovitz ma poważne kłopoty finansowe. Jedna z liderek najlepiej zarabiających fotografów musi szukać kasy.
Jak podał "Dziennik" za plotkarskim serwisem "Gawker" Annie naraziła się Disneyowi :) Pamiętna sesja z udziałem wielkich gwiazd Hollywood zaniepokoiła właściciela praw autorskich do wizerunku postaci z bajek.
Zresztą tutaj szczegóły, a tutaj źródło.
Dodatkowo wchodzą w grę problemy z kamienicą, która kupiła. Ech... gdybym napisał, że trzymam kciuki za Anni to zabrzmiałoby śmiesznie, bo ona da sobie rade, ale kwoty o których mowa są równie wielkie, jak jej zdjęcia.


Komentarze
:)
P.S.
A ta "słynna sesja z udziałem" itd? Wielkie kiczydło za ogromne pieniądze. Trochę lepsze rzeczy robiła w przeszłości, trochę lepsze...
--
Leon
Oczywiście Annie wiedziała, ż robi kicz, ale pomimo, że ona wiedziała o tym, nadal pozostaje to kicz. Kicz świadomy.
Kicz zamierzony.
Nadal kicz.
Trzeba mieć świadomość (tak myślę), że Annie L. to także przedsiębiorstwo do trzepania kasiory podobne do firmy o nazwie Stephen King, gdzie książki pisane przez anonimowych autorów podpisuje King... Ile w nich prawdziwego Kinga, wie tylko sam wymieniony :)
Przypuszczam, że wielu z Was nigdy by na coś takiego nie poszło...
No i trzepanie kasy ma zazwyczaj tak mało wspólnego z prawdziwą - przez duże "S" - sztuką.
Wracając jeszcze do tych prac sygnowanych nazwiskiem Annie...
Przecież nie nazwiemy tego fotografią, bo to dziełka stworzone przez photoshopowate programy graficzne z wykorzystaniem sfotografowanych postaci (i to też po dużych graficznych przeróbkach). W sumie to nawet nie interesują mnie oryginalne fotki wykorzystane do zrobienia tych prac...
Mariusz
Seba