Od pierwszego razu...jednak doświadczenie
Nie wiem czy część z Was ma tak samo jak ja, ale ja mam tak, że lubię od pierwszego razu.
Lubię kiedy naciśnięcie migawki poprzedzone jest myśleniem, dzięki któremu klatka będzie dobrze naświetlona, dobrze skomponowana i będzie miała to, co ja w głowie.
Od pierwszego razu.
Bez żadnych prób, testów, poprawiania...
- Ale chłopie! Ja po to zapłaciłem za aparat 8000zł żeby właśnie móc od ręki potestować, porobić setki wersji, a potem nawet soft mi pozwala połączyć 5 klatek w jedną... I słońce mam niewyjarane i cień w bramie pięknie doświetlony.
Tak mniej więcej zareaguje 90% fotografów...
I ja to w sumie rozumiem, skoro jest jakaś scena, którą można spaprać i trudno potem powtórzyć, to takie podejście jest niewątpliwie pasem bezpieczeństwa.
Ale ja powtórzę za, kiedyś znanym, politykiem "Korwinusem Mikkim":
- Dlaczego ktoś mnie zmusza abym się zabezpieczał we własnym aucie pasami bezpieczeństwa!? To nie służy bezpieczeństwu ludzi wokół mnie więc ja pasów zapinał nie będę i to moja sprawa!
Ja mam podobnie jeśli chodzi o pierwsze zdjęcie i każde następne w sumie. Ja chce dać czas sobie i pomysłowi. Ja chce poznać mój aparat i techniczne zawiłości pasji, którą uprawiam i dlatego mierzę światło, zliczam kontrasty, szacuje zafarb na slajdzie w określonym świetle - po prostu myślę.
Tak, technikalia odgrywają bardzo ważną rolę w procesie powstania zdjęcia u mnie. Te podstawowe. Te, które czynią pasję pewnym misterium. Msza taka... (a może już przesadzam).
Zdjęcie pod światło przy użyciu cyfry to bułka z masłem :)
Cyk... zielony program i co.. niedoświetlone, bo aparat zaliczył całe odbite od chodnika słońce... no to kręcimy kółkiem i szukamy prawidłowej ekspozycji... na karcie już zapisuje się 23. zdjęcie. A ponieważ to "nowy 5D" więc 480MB już zajęte :)
A wystarczy poświęcić 10 minut i światłomierzem za 60zł wyciągniętym nad głową zmierzyć padające światło. Proste. Potem z doświadczenia wyciągnąć korekcję...
Bo czemu służy ta cała zabawa w ręczne liczenie i w myślenie!?
Tylko jednemu - zdobywaniu doświadczenia!!
Jak chcesz amatorze cyfry zdobyć doświadczenie skoro pozwalasz aby twoja cudna maszyna za 8000zł wszystko zrobiła za Ciebie i nawet się nie zastanowisz dlaczego do cholery musiałem kręcić kółkiem w lewo, a nie w prawo!?
Doświadczenie zebrane na błędach, ale przede wszystkim na własnym myśleniu daje Ci przewagę i uczy przewidywania. Tak brakuje tego dzieciakom teraz, którym podaje się wszystko pod nos.
Tak samo i brakuje tego fotoamatorom, którym zapycha się mózg gotowymi analizatorami.. :(
Ech...
Komentarze
Ale zgadzam się w całej rozciągłości, błędy są cennym doświadczeniem.
Używam 4x5 niewiele dłużej niż pól roku, narazie ok 150 klatek na nim wymęczonych przy czym 70% to portrety, a przy nich najwięcej wtop.
Do tej pory zdarza mi się nie przymknąć przysłony po ustawieniu ostrości, czy zrobić super kadr w którym wszystko zagrało, by potem zauważyć ze szyberek nie wyjęty etc.
Im więcej umiem tym wydaje mi się ze mniej wiem :)
Kiedyś słyszałem takie stwierdzenie, "profesjonaliści różnią się od amatorów tym ze mają większe kosze"
W dobie cyfrowej fotograf to się chyba wyrównało :)
Kwestia czy wyciąga się z tego jakieś wnioski.
Sam z analogiem zawsze długo dumałem nad zrobieniem zdjęcia, ale mnie zawsze wszyscy poganiali. Oczywiście jak ktoś nie chce poczekać chwili, to można np. jemu zdjęcia nie robić, ale co jeśli właśnie takie zdjęcie Ty chcesz mieć? Niestety...
PS. Zmanierowany cyfrą wszedłem w posiadanie analoga, właśnie pierwszą rolkę robię - marzenie. Znów ta niepewność przy naświetlaniu i to oczekiwanie do wywoływania... Jedyne co jest w analogowej fotografii "złe", to koszta - myślenie jest na plus!
nie celebruję robienia zdjęć - lubię nan goldin, roberta franka, williama kleina. znam wielu ludzi nie wiedzących dlaczego kręcą kółkiem w lewo, ale robiących świetne zdjęcia, bo WIDZĄ!
wiele swoich najlepszych zdjęć zrobiłem nie patrząc w celownik aparatu, tylko w twarz fotografowanego człowieka, rozmawiając z nim.
byc może będzie robiona podobna akcja ale wśród dzieci romskich w któryś z polskich miast.. oby wypaliło:)
czyli Pawle uczysz ich jak robić Twoją fotgrafię, zamiast pomóc komuś w jego własnej. Celowo napisałem pomóc a nie nauczyć, bo wiedzy ścisłej w fotografii nie ma aż tak dużo, a jak pokazują przykłady takich osób jak wspomniana przeze mnie Nan Goldin, czy Sophie Calle nie trzeba się nią zbytnio przejmować czy nawet wszystkigo znać żeby robić rzeczy ciekawe i osiągnąć sukces.
cytat z artykułu o wiliamie kleinie:
"Podobno do dziś Klein trwa też w sporej niewiedzy na temat fotografii – przez wszystkie te lata, od kiedy pracuje jako fotograf, nie zgłębił tajników pracy z ciemni ani możliwości, jakie daje ustawianie parametrów ekspozycji. I do dziś w żaden sposób nie ma to wpływu na jego karierę..."
Wielu fotografów twierdziło (i ja się z nimi zgadzam) że w fotografii nie żadnych reguł, wszytko można pod warunkiem że jest to ciekawe.
Oczywiście są takie rodzaje fotografii gdzie znajomość reguł jest bardzo istotna, np. fotografia legitymacyjna;))
http://www.eyestorm.com/search/keyword/artist/William_Klein/_/_/0/0/0/0/0/0/0/
Z wlasnie doswiadczenia (ledwie 6 lat) wiem, ze potrzebuje zaledwie jednego podejscia, jednej klatki, zeby zrobic zdjecie. Ale wynika to z tego, ze zdjecia robie zawsze w podobnych warunkach, podobne swiatlo, pogoda, zachmurzenie, czy kierunek z ktorego wije wiatr, co ma bardzo duze znaczenie przy fotografii pejzazu... To samo tyczy sie wyboru filtrow, znajdujac odpowiedni kadr, jeszcze przed nacisnieciem sputu wiem, czy bedzie to dluga ekspozycja czy krotka, a moze IR. Znam efekt koncowy, jeszcze znim nacisne spust migawki.
I tu jest problem, poniewaz potem jeden z drugim sie zastawia jak wszystko porawic w Photosopie zapominajac o podstawowej sprawie jaka jest swiatlo i umiejetnosc poprawnego naswietlenia zdjecia.
Jednak ja i tak wychodze z zalozenia, ze ostatecznie na koncu i tak nikt nie bedzie Cie pytal czym dane zdjecie zostalo zrobione, bo nikogo to nie obchodzi. Obraz musi sie bronic sam. Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze zdjecia zrobione aparatem cyfrowym mozna pokazywac w prestizowych galeria poza granicami naszego kraju (i jeszcze ktos to kupuje, dziewn, nie?).
Pozdrawiam
Marcin.
Pozdrawiam
Marcin.
Z mojego doswiadczenia wynika ze trzeba fotografowac duzo (nie tylko reportaz)
i na kilkanascie zdjec zawsze jedno bedzie najlepsze, niekoniecznie pierwsze. Emocje, moment. Pamietam czasy kiedy powszechna byla zazdrosc o mozliwosc pracy na nieograniczonych ilosciach materialow. Teraz kazdy ma dostep do wielkich kart pamieci. A swietnych fotografii powstaje tyle samo.
Mysle ze nie warto drwic z czyjegos stylu pracy, liczy sie efekt. Ze fotografia portretowa 10kl/sek? Niektorzy maja taka metode. To samo tyczy podloza powstania fotografii, film, matryca. Dobre zdjecie, to zawsze dobre zdjecie. A sprowadzanie sprawy do skadrowania i naswietlenia, to dopiero banalizowanie fotografii...
pjolo
Marek
Natomiast dyskusji na temat wyzszosci "czystej fotografii" nad "cyfrowa" sie nie podejmuje, bo to kwestia indywidualnego wyboru i preferencji, a czesto tez mozliwosci finansowych.
Pozdrawiam
Marcin.
Ja nie drwię z nikogo pjolo - proszę Cie! :)
@cygan - jak widać z przebiegu dyskusji zawsze znajdą się ciekawe wątki tematów niby powszechnie "przerobionych"
@Marcin - ja nie napisałem, że nienawidzę cyfry... znowu idziesz za daleko w interpretacji, bo tak łatwiej skończyć Twój wywód - nieprawdaż? :)
Ja zwracałem się do jakiejś tam grupy fotografów... nie mam na myśli wszystkich cyfrowców czy analogowców. Zresztą to sztuczny podział.
Na koniec tej napietej rozmowy, zyczylbym wszystkim posiadania takiego sprzetu i umiejetnosci, zeby jedynym zmartwieniem pozostalo swiatlo.
Pozdrawiam
Marcin.
Może odbierasz to tak z powodu dyskusji pod wpisem, ale ja naprawdę nie zakładałem, ze to będzie ponownie jakaś bezpośrednia wymiana ciosów: cyfra-analog.
Tematem było myślenie i przejaw jego braku w połączeniu ze współczesną techniką.,,
Jak Marcin słusznie napisał - oby jedynym zmartwieniem pozostawało światło... :)!!!
W Twoich wypowiedziach czuć pogardę do cyfrowatości życia. Ale jak pamiętam, też miałeś etap "zachłyśnięcia się" to technologią.
Ale do rzeczy - jak Piotr radzi sobie z fotografią dnia codziennego, jak uwieczniasz codzienne życie swojego syna? Przecież nie zabierasz na każdy spacer wielkiego formatu lub wcześniej Hassela lub innego średnioformatowca?
Jak sobie radzisz z fotografią na wakacjach?
PawełK
to tak z pzymrozeniem oka. Gdy latam i chce aby powstalo jedno zdjecie o hiper mega bajtowej jakosci i pieknym kolorze, uzywam formatu 6x7 (mamiya 7 II) ze stala ogniskowa 65mm. Jako ze mam 10 klatek na kliszy, bardzo szanuje kazda klatke. Zwlaszcza ze nastepna klisze moge zalozyc dopiero po ladowaniu. Fota powstaje wiec w glowie, zanim nacisne migawke. Po wywolaniu slajdu okazuje sie, ze wszystkie klatki sa dobre. Wybor tej jedynej jest stosunkowo latwy (1 z 10)
Wszystko zalezy od tego, co sie chce osiagnac i po co wciska sie spust migawki. Zgadzam sie w 100%, ze cyfra kusi odmóżdżeniem i latwo jest strzelać foty spod pachy, by sie zdziwic, że z tych wszystkich setek fot nie ma ani jednej udanej klatki. Jednak jej wygoda cyfry do pracy codziennej jest poza konkurencją.
pozdrowienia, kacper
Kiedy fotografia zaczynała być popularna pojawiły dwie obawy - że fotografia znisczy malarstwo i "zautomatyzuje", sprymitywizuje proces powstawania obrazu, zanikną różne szlachetne umiejętności. Okazało się że nic z tego, malarstwo istnieje dalej uwolnione od konieczności wiernego odtwarzania rzeczywistosci.
Początkowo nie używano światłomierzy i fotograf musiał umieć ocenić prawidłowe naświetlenie materiału światłoczułego na podstawie własnego doświadczenia i wiedzy.
Kiedy pojawił się światłomierz zapewne wielu fotografów wyrzekało tak jak Ty nad upadkiem umiejętności, przecież zamiast myślenia, doświadczenia i wiedzy o np. zdolności akomodacji ludzkiego oka zaczęto używać "bezdusznego" urządzenia podającego wynik pomiaru "pod nos".
I to się powtarzało, powtarza, i będzie się powtarzało. Tak było wprowadzeniu pomiaru sprzężonego, automatyki ekspozycji, autofokusa, fotografii cyfrowej...
Ale od początku istnienia fotografii istnieli amatorzy, używali aparatów skrzynkowych typu camera obscura i z optyką, aparatów mało i średnioobrazkowych, hasło naciśnij guzik a my zrobimy resztę to koniec dziwiętnastego wieku, potem Leica, która była aparatem amatorskim dla ludzi o zasobniejszym portfelu a teraz... telefony komórkowe.
No tak, piszę sobie jak bym miał zamiar kogoś przekonać, ale jaki to ma znaczenie?
Kończę i zajmuje się tworzeniem własnych wystaw (jedna w czerwcu a druga w październiku), oddzwonieniem do pewnej dziewczyny i innymi sympatycznymi sprawami.
Pozdrawiam życząc ciekawych zdjęć zrobionych choćby komórką:)
JL
Zreszta z tego co moj umysl zapamietal wiem, ze na wazne komercyjne sesje drzewiej tez zchodzilo mase klatek, wiec moze nie dramatyzujmy? :) W koncu i tak za wszystkim stoi czlowiek - i to on jest kluczem do wszystkiego.
ponieważ to mój 1 komentarz na tym blogu, zacznę od przywitania rozmówców - witam wszystkich uczestników dyskusji.
Iczku odniosę się również do tego pierwszego razu.
Myślę, że każdy kto prezentuje jakiś tam poziom fotografii i robi zdjęcia nie z przypadku, wie jak ustawić korekty na swoim cacku za 8tys. Ci, którzy traktują fotografię na serio, po każdej 'sesji' będą wyciągać wnioski, zauważać coraz więcej szczegółów.
Rozważanie co lepsze, czy cyfra, czy analog wg mnie nie ma sensu, bo to tylko narzędzie. Również uważam, że liczy się efekt końcowy.
Wracając do pierwszego razu, wielokrotnie się zdarza, że fotografując dziecko robię zdjęcia seriami. Nie ma reguły czy 1 klatka uchwyciła to coś, czy też zobaczymy to dopiero na piątej.
Pozdrawiam przedmówców :)