Niewybitni....
Słońce co sekundę przetwarza 600 mln ton wodoru w hel, tracąc 4 mln ton swojej masy
Czy ktokolwiek jest sobie w stanie wyobrazić te liczby, te wielkości, te masy? Nikt.
Bo dotykamy spraw absolutnych prawie. Nieograniczonych ilością, ale raczej możliwością ogarnięcia przez nasz umysł. Staramy się wszak to jakoś klasyfikować i zrozumieć, ale dążenie do znalezienia odpowiedzi w kwestiach absolutu jest ułudą.
Tak samo jak stała i bezustanna dążność do zrobienia zdjęcia doskonałego.
Dzisiaj dowiedziałem się, że powinienem robić zdjęcia skrajne, wybitnie skrajne i "zdecydowanie zdecydowane", bo tylko taka fotografia ma szansę się dzisiaj przebić.
Fotki, które zatrzymały się na etapie tworzenia w pół drogi, są zdaniem mojego rozmówcy, nic nie warte. Bo nikt nie zwróci na nie uwagi.
Jąłem przeto sam ze sobą toczyć dyskurs, aż mi zaschło w gardle i sięgnałem po butelkę Tarczyna porzeczkowego, gdzie na zakrętce znalazłem przytoczone pierwsze zdanie posta. Pomyślałem, że to dążenie do bycia za każdym razem wybitnym, ponadprzeciętnym i niewyobrażalnie oryginalnym jest męczące i fałszywe.
Co złego jest w fotografii niewybitnej?
Codziennej?
Prostej?
Zwyczajnej?
Przeliczalnej na dekagramy helu, a nie mln ton ?
Ano nic.
Więc róbcie ludziska swoje w swej dziedzinie bez permanentnego ciśnienia na rzeczy wielkie i zdumiewające.
Bądźcie normalnymi ojcami, matkami i fotografami.
Bez cisnienia.
Ot... just like that.
Zostawcie te rankingi i kolejne punkty. Na zieloną czapkę Wam to!?
Róbcie co lubicie.
Fotografujcie po swojemu.
Poczujcie to, co czuje się w pierwszej klasie podstawówki... ot beztroska.
Beztroska robienia tego, co w głowie gra.

Komentarze
Zamiast skupic się na wzniosłych tezach tego wpisu, ja skusiłem Was fota... mój błąd...trudno.
Wybór prosze uzasadnić, bo idealnie zagrałem tutaj swój charakter.. :)
Żyjemy w czasach skrajności, man. Bycie zwyklesem już nie jest akceptowane społecznie, jak kiedyś. Teraz musisz być ekstremalny we wszystkim co robisz, albo nawet pracę Ci będzie trudno znaleźć.
A widzisz ten kciuk...?:)
Mina marsowa pączusia, ale geścik mrugnięcia okiem jest. :)
Wygrałaś... latte :)
Kto jak kto, ale Ty generalnie umiesz utrzymac dystans do własnych stanów...!
Jeśli Ty mi piszesz, że nie robisz zdjęć, to ja powinienem w tej sekundzie wystawić sprzęt na allegro...
Trzymaj się i jak wrocisz, daj znak.
Oczywiście nie.
Z drugiej strony, walka z wiatrakami to jest to, co uwielbiam...:)
Może po prostu wystarczy przekonać lub starać się przekonywać ludzi, że w przeciętności też są zalety.
Może nie warto wysyłać 4-5 letnie dzieciaki na trylion zajęć pozalekcyjnych łącznie z baletem i tańcem towarzyskim... może warto posiedzieć z nimi w domu i pooglądać zdjęcia?
Tak przeciętnie... ?:)
Może nie oczekujmy wielkich spraw na każdym kroku...?
Ech... gonimy w piętkę.
W życiu... w fotografii... w kochaniu...
Znaczy , taki był zamiar....
Co nie znaczy, że jestem wyznawca teorii "tumiwisizmu". Staram się. Często osiągając zamierzone efekty.
Niewybitność stosuję w życiu, światopoglądzie... i fotografii. Już od kilkunastu (prawie 20.) lat. I dobrze mi z tym. Z tego co obserwuję dobrze też z tym moim najbliższym.
Naprawdę polecam !
"nie można być permanentnie w najwyższej formie".
Czyż nie? ;D