Picture Maker or Taker... ?!
Na kanwie wpisu na Światobrazu.pl na temat twórczości Wacława Nowaka, zaadoptowałem tytuł jego cyklu fotograficznego do pewnych rozważań, które targają mną odkąd świadomie zacząłem fotografować.
A więc: czy ja jestem Picture Maker czy Picture Taker!?
Przyznam, że to złożenie słowne jest idealne do opisu problemów fotografii w ogóle. Odnosić się przecież może zarówno do fotografii konceptualnej, fotografii reportażowej, jak i do każdej innej dziedziny i gałęzi tej sztuki. Wspaniałe!
Odpowiedź na to pytanie czy też na to zagadnienie praktycznie egzystencjalne dla fotografa, stanowić może klucz do zrozumienia wielu obecnie stwarzanych i fotografowanych tematów. A że ostatnio wikłam się osobiście w jakieś przedsięwzięcia z pogranicza sztuki (która sam praktykuje) więc tym bardziej ciekawi mnie Wasza opinia na temat Stwarzania Fotografii i Bycia Zapisywaczem scen na filmie.
Jak rozumiem to ja, zarówno Maker, jak i Taker mogą być fotografami. Ani jednemu, ani drugiemu nie można bowiem odmówić prawa do własnej drogi i własnego widzenia świata przez obiektyw. Tak powiedzmy Newton był dla mnie bardziej Makerem, zaś z drugiej strony postawiłbym w naturalny sposób jakiegoś reportera.
Ale czy na pewno?!
Czy reporter to już nie Maker...?
Zobaczmy na zdjęcia takiego Morrisa z wyborów w USA, o których pisze Blindspot... Oto bowiem, ktoś po kim spodziewalibyśmy się jedynie reporterskiego zapisu stał się prawdziwym Makerem. Tworzy klimaty, stany; snuje opowieść poprzez poetyckość kadrów i kompozycyjne gry z widzem. Ciekawe...
Czy granica Tworzenia i Rejestrowania jeszcze istnieje we współczesnej fotografii. Czy granica się nie zatarła?
Czy Alkos jest "tylko" Takerem, który nie wkracza w świat swoich modeli czy może jednak i on przekracza granice obojętności i rejestracji życia ulicy...? Czy wydobywając pewne detale widziane tylko przez niego nie "zmusza" odbiorcy już od razu do zwrócenia uwagi na to, co on chce? Właśnie...
Cholernie ciekawy temat...
Komentarze
...myślę że podstawowa różnica polega na przeciwstawieniu "motywacji-obserwacji" i "motywacji-kreacji"... nawet wdając się w dywagacje, czy jedno możliwe jest bez drugiego, da się chyba w przypadku większości zdjęć ukazać silną przewagę jednego czynnika nad drugim... chyba... ;-)
Kazde zdjecie to kreacja. Swiat przedstawiony na zdjeciach nie istnieje w ludzkiej rzeczywistosci. Nastaw 1/250, zdjemij obiektyw, otworz aparat, przyloz oko do migawki i ja wyzwol. I powiedz co widziales.
Uprawiajac fotografie uliczna, tworzysz sytuacje, ktore nie istnieja. Nie istnieja bo inni ich nie widza. Ba! Ty sam ich najczesciej nie widzisz. Tak jak Bresson nie widzial czlowieka, ktory skakal przez kaluze, bo nie mogl go widziec - sztacheta plotu przez ktory wcisnal obiektyw swojej lajki skutecznie zaslonila wizjer.
jeżeli jest się w pewnym sensie fotografem świadomym (znaczy takim zainteresowanym fotografią, a nie strzelającym fotki na przyjęciach i na wycieczkach) to raczej nie można być kimś innym niż "mejkerem". to fotograf wybiera kadr, decyduje, czy warto daną sytuację sfotografować, z jakim światłem, czy kadr ma objąć jakiś element z boku i jaką przysłonę, głębię ostrości i prędkość migawki ustawić.
nie ma rzeczy obiektywnej kiedy dochodzi do niej czynnik ludzki.