Kto robi sztukę...?
Czyli - jak robi się wernisaż?
Znaczy na myśli mam wystawę. A pytanie brzmi, jak to się robi?
No bo rozumiem, że jak chce swoje zdjęcia pokazać w New York Gallery to ktoś musi uznać, że są tego warte...? Ale kto?
To samo jeśli chce pokazać je w... barze w Gdańsku lub Warszawie (!).
Kto stwierdza w swej łaskawości, że moje prace spełniają kryteria, które pozwalają umieścić moje nazwisko na liście oczekujących na wystawę indywidualną?
Jak to jest?
Czy decydują o tym paniusie, które są kuratorami i pisują do internetowych magazynów teksty, których poziom językowy jest żenujący albo decydują kuratorki, które zdań dwóch nie potrafią sklecić na temat czterech zdjęć na wystawie lokalnego fotografa?
Kto dał władzę tym wszystkim pseudo-znawcom artystycznym do wyboru tego co ludzie maja oglądać w porządnych galeriach i muzeach?
Bo w knajpie to rozumiem - podoba się właścicielowi to wisi.
Ale w takim np.: Centrum Sztuki Współczesnej w Wawie...?
Czy muszę zrobić takie zdjęcie, którego sens chwyta się dopiero po litrze czystej wódy lub po przeczytaniu encyklopedii wspak?
Ech... szkoda, że czasami o tym co jest sztuką decydują za nas te wszystkie wyedukowane i smieszne postacie znawe kuratorami, profesorami i komentatorami kulturalnymi. Nauczeni przez lata jak gadac w kółko o niczym, doprowadzili sztukę ględzenia do perfekcji. Co za tym idzie - sztuke zagadali. Na śmierć.... prawie.
Znaczy na myśli mam wystawę. A pytanie brzmi, jak to się robi?
No bo rozumiem, że jak chce swoje zdjęcia pokazać w New York Gallery to ktoś musi uznać, że są tego warte...? Ale kto?
To samo jeśli chce pokazać je w... barze w Gdańsku lub Warszawie (!).
Kto stwierdza w swej łaskawości, że moje prace spełniają kryteria, które pozwalają umieścić moje nazwisko na liście oczekujących na wystawę indywidualną?
Jak to jest?
Czy decydują o tym paniusie, które są kuratorami i pisują do internetowych magazynów teksty, których poziom językowy jest żenujący albo decydują kuratorki, które zdań dwóch nie potrafią sklecić na temat czterech zdjęć na wystawie lokalnego fotografa?
Kto dał władzę tym wszystkim pseudo-znawcom artystycznym do wyboru tego co ludzie maja oglądać w porządnych galeriach i muzeach?
Bo w knajpie to rozumiem - podoba się właścicielowi to wisi.
Ale w takim np.: Centrum Sztuki Współczesnej w Wawie...?
Czy muszę zrobić takie zdjęcie, którego sens chwyta się dopiero po litrze czystej wódy lub po przeczytaniu encyklopedii wspak?
Ech... szkoda, że czasami o tym co jest sztuką decydują za nas te wszystkie wyedukowane i smieszne postacie znawe kuratorami, profesorami i komentatorami kulturalnymi. Nauczeni przez lata jak gadac w kółko o niczym, doprowadzili sztukę ględzenia do perfekcji. Co za tym idzie - sztuke zagadali. Na śmierć.... prawie.
Komentarze
Chcieli ją przyjąć, wysłali jej zawiadomienie, ale ona powiedziała im - spadajcie na bambus. Znalazła w necie prace osób z komisji.
Okazało się, że baba, która najbardziej się rzucała miała na przykład taką pracę, z tych co każdy mógłby zrobić, a potem pomyśleć, jaką ideologię do tego dopisać - czarny kwadrat z jakimś elementem chyba, nie pomnę co to było. A pod spodem całe akapity tekstu, że powrót do dzieciństwa, że to, że tamto.
Chociaż, tak po krótkim namyśle, mam pytanie - nie przesadzasz przypadkiem? To jest pytanie bez podtekstów i zabarwień - nie znam światka fotograficznego na tyle, żeby to stwierdzać, więc zastanawiam się, czy nie koloryzujesz lekko?
Sarniak, wlasnie zanegowales pół współczesnej sztuki. Mówię to zarówno ironicznie, jak i nie.
D.
Wiem, ze to akademicki spór o podstawy sztuki i jej opisywanie, niemniej jak ogladam zdjecia dobrane do najnowszych wystaw w Gdańsku to mi opadają już nie tylko członki, ale również opadająmi spodnie z mojego żeglarskiego i marynarskiego brzucha.
Doskonały przykłąd dał @rogal. No nic tylko zrobić taką próbę i śmiać się w czambuł z tych wszystkich wielkich młodych fotografów, któzy nie wiedzą nawet jak oświetlić prawidłowo portret, a idąc ulicą nic nie widzą, bo mają w głowie jedynie te telewizory nieostre.
Ech...
Sarniak zanegował pół współczesnej sztuki Alkosie, w tym samym sensie, w którym ja nie przyjmuje do wiadomości, że to JEST sztuka. Bo nie jest!
Zapewne każdy z nas odbiera sztukę inaczej. Dla mnie zdjecia Twoje Alkosie to jest esencja sztuki. Nie wspołczesnej, nie klasycznej, po prostu "sztuki patrzenia" przez ten gówniany i mały wizjerek w Twojej M6.
I kurwa jakoś nie widze Twoich zdjęć na wystawach i nie czytam, że istnieją tacy fotografowie.
Jasne,... powiesz, że to Twój świadomy wybór, że olewasz cały ten kram...
Ale dostrzeganie zajwisk kulturalnych należy włąsnie do kuratorów! Tymczasem, oni dostrzegają co najwyżej penisa na Chrystusie lub vaginę na czole lalki Barbie. Noż kurna jego olek!
Oj, zeźliłem się... sorry.
Fabryka Trzciny
Ech..:(
Esencja tego o czym pisałem.
Powodzenia życzę. Pozdrawiam
Ja tej sztuki nie znam. Nie rozumiem jej i chyba nie chcę zrozumieć (istnieje takie prawdopodobieństwo, że to ja jestem głupi, a nie oni ;).
Niech ta sztuka pozostanie sztuką dla ludzi, którzy ją rozumieją, ale posadzenie osoby, która taką sztukę robi, i która na dodatek najgłośniej krytykuje, krzyczy i rzuca się, w komisji do szkoły fotograficznej to nie jest moim zdaniem najlepszy pomysł.
Nie wiem jak jest z kuratorami, nie wiem na ile ten post jest prawdą, a na ile koloryzowaniem. W każdym razie kuratorów powinno się wybierać bardzo uważnie. Bo albo się wystawia sztukę dla sztuki, albo wychodzi do ludzi, w szczególności młodych.
Ja wiem, że ludzie od czarnych kwadratów by mnie zlicznowali, ale chyba w czasach tak ogromnej laicyzacji, przydałoby się jednak trafiać do społeczeństwa. A czarnymi kwadratami tego się nie zrobi.
A w ogóle to jest to rzeczywiście akademicka dyskusja i za parę komentarzy już nikt nie bedzie wiedzial, o co sie właściwie spieramy ;)
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5194200.html