Pamiętacie to...?

To było dawno. Pociąg wyjeżdżał zawsze około 4:45. Skądinąd godzina prorocza i jak na miejscowość, z której ruszał powinna chyba być zakazane w rozkładzie jazdy PKP.
Ekspres - bo to wówczas jedyny szybki pociąg - sunął po torach o 35 minut szybciej niż obecne IC. To tez znak naszych czasów.
Most w Tczewie o poranku, ledwo widoczny jesienną porą, zarysy zamku w Malborku już w jaśniejszym świetle składały się na koraliki stacji, które mijane po drodze wiodły ku Stolicy.
Najczęściej jeździłem samemu. Uwielbiałem te planowane tygodniami wyjazdy, składanie pieniędzy na bilet i snucie planów zakupowych.
Nieistniejące wówczas jeszcze hurtowo laptopy (zresztą i tak nie było gniazdek w przedziałach) przychylał szalę wagi nudy ku książce i gazetom branżowym. Wars opustoszały w niedzielny poranek kusił zapachem kawy po polsku, nie wiedzieć czemu nazywanej "po turecku"?
Przyjazd z godzinnym wyprzedzeniem zawsze zmuszał do pokłonienia się wystawom z kanapkami w jednym z tych magiczno-odrażających przejść na Centralnym. Nie mam pojęcia jak to jest możliwe, ale po 10 latach, nadal Centralny wygląda obleśnie i ciekawsko w swej odrażającej smrodliwości. Nie pomogła mu nawet liftingowa operacja wstąpienia do Unii i zamontowanie LCD nad kasami.
Numeru tramwaju nie pomnę, zbyt wiele lat minęło i zbyt rzadko bywam w mieście powstańczym. Niemniej z zamkniętymi oczami dotarłbym do celu, nawet teraz.
Kilka przystanków, kładka nad ulicą, w prawo chodnikiem i przed skrzyżowaniem w lewo. I jest...
Już z daleka widać... wężyk podobnych mi wariatów. Stoją... gadają... Zwisające z ramion torby dyndają w rytm przerzucanego ciężaru ciała z nogi na nogę, z prawej na lewą. Czekamy...
10:00. Drzwi do "świątyni z drugiej reki" otwarte.
Dwa piętra. Stoły zasłane najbardziej drogocennym sprzętem. Nowości i starości. Zaczyna się wędrówka, Pogoń wprost. Chłonięcie wszystkiego, dotykanie, macanie, słuchanie, godziny mijają. Negocjacje odkładane w czasie muszą wreszcie znaleźć swoje rynkowe rozwiązanie. Zakup planowany od tygodni dochodzi do skutku.
Można odetchnąć. Powrót popołudniu, tym samym składem.
Wieczorne światła na murach Malborka przypominają, że jeszcze tylko Tczew i już zaraz wysiadka.
Uwielbiałem te giełdy w Stodole.
Pamiętacie je...?
:)
Komentarze
Potem już niestety Internet...
Tęskno mi za tym miejscem i klimatem...
Cała masa ruskiego badziewia, gdzieś tam widziałem jednego contaxa z serii g, starego, wysłużonego, ze średniego formatu jakie pentacony, których na allegro pełno... Myślałem, że może coś z mocowaniem M będzie, ale chyba nic sensownego tan nie ma.
I taki obraz nędzy mi zostaje po wizycie na giełdzie. Przynajmniej kliszę można w miarę tanio dostać.
To nieprawda, giełdę odwiedzam co kilka tygodni (filmy, xtol, variospeed..) i co kilka wizyt znajduję istne cuda, ostatnio Heliar 240 w idealnym stanie z 25 listkami i Compoundem za 350,-
I jak sie spisuje? :)
Sprzed nosa zdmuchnął mi ją Greg Ostrowski (niech mu dobrze służy), a ojciec przecież powtarzał:
"Zawsze bądź na dziesiątą, zawsze bądź na dziesiątą!"