Granice pasji...
Zanurzyłem się trochę w starych technikach fotograficznych i zacząłem się zastanawiać gdzie jest granica pasji...
Gdzie zaczyna się szaleństwo graniczące z obłędem...?
Myślę, że zdrowo rozumujący fotograf wie, w którym miejscu zaczyna się obłęd związany z fotografowaniem... kiedy natręctwo wciskania migawki przeradza się w nieuzasadnioną pstrykaninę. Tylko takim ludziom ufam i tylko z takimi ludźmi potrafię rozmawiać o fotografii.
Przestaje już jednak rozumieć takie podejście. Zresztą, zobaczcie sami:
Ja rozumiem, że każdy z nas jest wolny i może robić co chce. Rozumiem, że każdy wybiera własną drogę życia, jednak w moim racjonalnym umyśle trudno jest zagnieździć się myśli, że można podporządkować całe życie tak skrajnemu wyborowi fotograficznemu.
Generalnie mam wielki szacunek do pasjonatów, uwielbiam ludzi z pasją, zażartych w realizacjni marzeń. Ale czasami się ich boję.
Niemniej zawsze lepiej fotografować w stylu XIX wieku, niż... nabijać kolejną kartę CF.
Pozdrawiam pasjonatów!
PS
O dziwo... człowiek ten ma swoją stronę: http://www.johncoffer.com :)
Komentarze
[sam bym taki workshop przezył]