Fotografa szukam...
Żabianka.
Osiedle na granicy Gdańska i Sopotu.
Jedno z bardziej przyjaznych miejsc w moim życiu. Pomimo czysto prl-owskiego pochodzenia i 10-piętrowych bloków zachowało się tam tyle zieleni, że obecni developerzy jeszcze wcisnęliby tam ze 30 bloków :)
Tu się wychowałem i tutaj pierwszy raz zanosiłem film do wywołania u lokalnego fotografa "na piętrze", który miał studio z prawdziwego zdarzenia i ciemnie, i robił wszystko na miejscu. I dawał takie wyrwane z zeszytu wąskie paski z zamówieniem....
Na osiedlu mieszka ok 25.000 ludzi. Śpią tam, jak w wiekszości tego typu osiedli z lat 70 i dojeżdżają rano do pracy.
I między tymi dziesiątkami tysięcy mieszkańców nie znajduje się w chwili obecnej ŻADEN zakład fotograficzny. Czemu?
Ja nie mam pojęcia....
Odwiedziłem dzisiaj rodzinne osiedle z synem idąc na konkurs skoków CSI w Sopocie. Chciałem po drodze kupić film. Jest to prawie niewykonalne... Fotografa nie ma. A to co znalazłem to jakieś badziewne "chińskie" filmy, które nawet czułości nie mają.
- To gdzie wołacie filmy - pytam ojca.
- No jest taki punkt przyjęć. Box 2 - spodnie prowadzi generalnie.
I tak się zastanawiam czy naprawdę nie opłaca się już prowadzić zakładu fotograficznego?
Czy ludzie nie robią sobie zdjęć do dowodu, rodzinnych, komunijnych?
Czy jeden zakład na pół miasta wystarcza...? No... może dwa :)
Nie mówię już o zakładzie, w którym mógłbym kupić film z serii TMAX czy TRIX. To już w ogóle są białe kruki. W Trójmieście chyba tylko w 2 miejscach można je dostać i to w dodatku zaraz po dostawie, która z kolei jest raz na miesiąc lub dwa :)
I wiecie co... ten Internet zaczyna mnie denerwować... :) Cała ta komputeryzacjo-digitalizacja. Ja doszukuje się tutaj źródła mojej frustracji.
Bo jak dzisiaj włożyłem głowę w to charakterystyczne okienko kiosku z prasą, który stoi na deptaku mojego rodzinnego osiedla i rozpoznałem za ladą tego samego Pana, który mi, jako dzieciakowi sprzedawał odłożone dla ojca gazety - to pomyślałem, że świat jednak prędzej czy później zatęskni za kontaktem i za ludźmi.
Że opamięta się i powróci do kontaktów interpersonalnych (fatalne słowo).
Że jeszcze będę mógł porozmawiać o fotografii w zakładzie fotograficznym pachnącym wywoływaczem.
Ech...
Komentarze
jak w tym na rynku w Zamościu (informacja jeszcze aktualna w 2008 roku).
Jest też w W-wie na rogu ul. Kubusia Puchatka
sklep-trochę-komis, gdzie zawsze z właścicielem o fotografii pogadasz, pomacać Pentaxa 67, Mamiję RB, Fuji 6x9, czy Horsemana możesz, albo gdy Ci akurat na mieście paliwa zabraknie, to po trixa szerokiego wskoczysz (sam często się tam doopatruję, nie na zapas, bo dość drogo -- 15PLN za FP4, HP5 szerokie -- ale jak zabraknie, to chętnie), "po znajomości" można jakiś sprzęt pożyczyć
do popstrykania;
no jest klimat, lecz
no właśnie, jak właściciel nieobecny, czar pryska.
wiem, że zupełnie nie o tym pisałeś, ale taki jakiś na ziemi stojący dzisiaj jestem %6
kiedys zeby uzyskac informacje powiedzmy fotograficzna, dowiedziec sie troche o sprzecie, trzeba bylo poszukac odpowiednich ludzi, popytac, nabyc nowe kontakty...to wszystko rozwijalo i bylo w pewnym stopniu magiczne, kiedy cos zaczynales, bardziej cie to wciagalo
a teraz... znajdziesz wszystko w necie w 10 minut, dostaniesz bólu głowy, zniechęcisz sie i zdziwaczejesz
miało pomagać a ogranicza... pieprzyc ten internet
p.s. to ja kupilem od Ciebie kasete do hasela :)
Pewnie wszyscy po trosze przyczynilismy się do upadku wielu małych firm kupując w molochach i internecie, tylko z tego powodu że taniej. Osobiście wytoczyłem temu wojnę, jeżeli to tylko możliwe kupuję tylko w małych rodzinnych sklepach, bez żalu płacąc trochę więcej (to na prawdę są minimalne różnice). W zamian czuję się dobrze i mam miły dobry serwis.
Jak pisze Jurek powyżej.. czasami warto przepłacić za coś ulotnego co zyskujesz jako wartość dodaną :)
Jurek - a co do zakładania sklepów, to oczywiście mój wpis pozbawiony był aspektów ekonomiczno-rynkowych. Ja wiem, że to decyduje, ale przez chwile chciałem być ponad to. Szybko mnie ściągnąłeś na ziemię... :) Parę godzin zaledwie...
sądzę, że coraz więcej ludzi szuka rzeczy prawdziwych i prostych,
ponowoczesność może czuć się zagrożona a gdy przeminie, pozostawiając człowieka samego, już bez żadnej hierarchii, pozostanie nam zanucić za Rogerem Watersem.
txt
(Rzeczy, które powstaną na zgliszczach chaosu postmoderny, z wykorzystaniem środków, jakie ta pozostawi po sobie mogą być naprawdę wielkie, lecz dopiero to pieśń przyszłości. Cholera znów się zapędziłem.)