"Stare aparaty po dziadku"...
tekst: Jarosław 'dzerry' Orłowski
Sobota 4 rano.
Rozpoczyna się cotygodniowy rytuał. Mąż, klnąc pod nosem na ziąb i szarugę za oknem, zwleka się z łóżka i przecierając niewyspane oczy, otwiera szafkę zapełnionę po brzegi sprzętem fotgraficznym. Jakże on nie znosi tych wyborów – no cóż tym razem ze sobą zabrać? Miły dla ucha świst zamka błyskawicznego YKK i już przepastny plecak fotograficzny stwoi przed nim otworem. Z atencją godną królewskich insygniów pakuje do niego mordercę kręgosłupa - Pentaksa 67II, SMC Pentax Fish-Eye 67 35mm f/4.5, którego i tak nigdy nie używa, swój najukochańszy SMC Pentax 67 45mm f/4, dla którego w 1994 sprzedał swojego Kadetta i przede wszystkim SMC Pentax 67 300mm f/4 ED[IF], za którego ponownie oddałby swoją nerkę, gdyby ją jeszcze miał. Gdy przytroczył już do plecaka 10 kilowy statyw, na chwilę zawahał się, ponownie otworzył szafkę, by wyjąć z niej Leike M7 z Summicronem-M 35mm - w drodze powrotnej, jeśli tylko światło będzie łaskawe, zatrzyma się na ulicy, gdzie już dawno wymarzył sobie to jedno zdjęcie życia - potrzeba tylko niewielkiego zbiegu okoliczności.
Gdy wybór zdawał się być dopełniony, poszedł do kuchni przygotować strawę na długi dzień poza domem. Zamykając lodówkę, kątem oka dostrzega smutno zerkająca spod półki z wedlinami Velvię. Nie myśląc długo, zabiera 4 rolki, a do plecaka dokłada jeszcze Pentaksa Z1p z kompletem Limitedow.
Do domu wraca wieczorem. Westchnąwszy z ulgą, zrzuca z siebie brzemię fotoamatora, wyciąga z bocznej kieszonki 5 szerokich Delt 100 i 3 rolki małobrazkowego triksa, by po chwili, przygarbiony, poczłapać w kierunku ciemni, z której wychodzi dopiero nad ranem. Otumaniony oparami utrwalacza, z pustymi, podkrążonymi oczyma, marzący już tylko i wyłącznie o śnie.
Serce małżonki krajało się za każdym razem, gdy musiała oglądać te weekendowe cierpienia mężczyzny swego życia. Postanowiła coś z tym zrobić. Przecież Mirek, jej pierwsza miłośc ze szkolnej ławy, którego odnalazła niedawno na Naszej Klasie, robi bardzo ładne zdjęcia, do tego kolorowe i nie musi przeżywać takich cierpień jak jej mąż. Nie myśląc długo, zastukała do Mirka na GG. W kilku zdaniach suto okraszonych emotikonkami wyjaśniła mu dręczący ją problem, a niezawodny Mirek po 15 minuatach podsunął jej genialne rozwiązanie.
Gdy mąż wyjechał na delegację, zrobiła zdjęcie jego gratów telefonem komórkowym, wystawiła na allegro i sprzedała wszystko na jednej aukcji jako "Stare aparaty po dziadku". Nigdy nie zrozumiem mężczyzn, pomyślała, gdy po ten cały szmelc przyjechał pewien człowiek z Zielonej Góry, nalegając że dołoży krotność wylicytowanej kwoty.
- A co mi tam - powiedziała do siebie uśmiechając się perliście. - Przynajmniej wystarczy mi na torbę kolt, o której wspominał Mirek.
Mężczyzna z Zielonej Góry potrzebował trzech rund na 3 piętro i z powrotem, by załaodować cały sprzęt do samochodu. Gdy w końcu odjechał, niesiona na skrzydłach małżeńskiego oddania małżonka udała się do MediaMarkt i kupiła polecany przez Mirka profesjonalny aparat Nikon D40x z imponującym obiektywem Tamron SP AF 18-200mm F/3.5-6.3 XR Di II LD IF Makro.
Nie mogła doczekać się powrotu męża. Ubrana w swą najlepszą sukienkę, wypatrywała go w oknie. A może zrobi mi ładne zdjęcia swoim nowym aparatem, pomyślała delikatnie się rumieniąc.
W czasie sekcji zwłok, lekarz sądowy, zwrócił się do swojego asystenta:
- Niewiarygodne, nawet podczas wypadków samochodowych, odłamki szkła nie wbijają się tak głęboko w czaszkę!
- Twarde szkło z chińskiej huty - odpowiedział tajemniczo asystent.
Komentarze
Obśmiałem się jak norka :)
Gdyby nie happy-end, to opowiadanie mogłoby być niezłym horrorem.
A tak w ogóle, to od razu mówiłem, że cała ta Nasza Klasa to wielka lipa :)
Rudolf: gdyby nie happy end, to pewnie przyjechałoby po mnie pogotowie! ;]
>Leike M7 z Summicronem-M 35mm
oczywiście ostatnim preASPH