Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2008

Zwinęła sie i poszła...

- Słyszałaś co się wczoraj stało!? Ej, obudź się! Błogi sen nie pozwalał 'Ostatniej' przetrzeć oczu. Ciemność nadal kusiła do snu. - No przestań, dajże pospać jeszcze. - Zwariowałaś! W-S-T-A-W-A-J ! Wszystkie media o tym mówią. Cały Internet pęka od zdjęć i newsów. 'Pierwsza' odeszła! Jeśli jadący IC uderzyłby w stojącego na torach człowieka, chyba skutek uderzenia nie zdziwiłby tak bardzo jak wreszcie poczęta świadomość w głowie zaspanej. - Jak to odeszła?! Przecież to niemożliwe! Sytuacja przerosła wszystkich. Cała grupa ściśnięta wokół siebie dyskutowała zażarcie. - No wczoraj jeszcze razem żeśmy rozmawiały,że to już prawie dwa miesiące tkwimy w tym samym miejscu i że w sumie jest fajnie. - A pamiętacie jak mówiła: "Nie ruszę się stąd! Nikt mnie siłą nie przesunie z tego miejsca!" - gadanie.. Dyskutujące nie za bardzo mogły w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć sobie je dziwnego zachowania. - To jeszcze raz. Jak to było? - spytała 'Ostatnia', któr...

Czy Ty też tak masz...?

Obraz
Spoglądam leniwie przez ramię na torbę upchniętą w salonie pod półką z kwiatami żony. Miejsce niby jak każde inne, ale ma coś w sobie z prestiżu. Bo to salon (ech - marne 21m2), bo to pod kwiatem żony, bo to w pobliżu telewizora, który jak w statystycznym polskim domu stanowi centrum ogniska domowego. Więc leży sobie ta czarna torba, a w niej te szpeje zebrane miesiącami wyrzeczeń i kombinowaniem kasy gdzieś na lewo, gdzieś z premii urwane złotówki, a nie wydane na kolejną zabawkę dla Młodego. I co... i odwracam wzrok. Smętnie. Spoglądam na gazetę, czy rzeczony telewizor i... nic. I niestety nie chce mi się wziąć aparatu do ręki. Nie chce mi się iść na miasto. Nie widzę potrzeby po raz setnego fotografowania tej samej kamienicy i tego samego, równie smętnego jak ja, ciecia pod domem. Dopada mnie niechęć do fotografii. Takie zmęczenie materiału. Wiecie... taka przerwa w miłości. Ponoć to normalne. Ponoć dlatego zmieniamy nasze zabawki i nasze fotograficzne tematy, aby nie popaść w ruty...

"Stare aparaty po dziadku"...

tekst: Jarosław 'dzerry' Orłowski Sobota 4 rano. Rozpoczyna się cotygodniowy rytuał. Mąż, klnąc pod nosem na ziąb i szarugę za oknem, zwleka się z łóżka i przecierając niewyspane oczy, otwiera szafkę zapełnionę po brzegi sprzętem fotgraficznym. Jakże on nie znosi tych wyborów – no cóż tym razem ze sobą zabrać? Miły dla ucha świst zamka błyskawicznego YKK i już przepastny plecak fotograficzny stwoi przed nim otworem. Z atencją godną królewskich insygniów pakuje do niego mordercę kręgosłupa - Pentaksa 67II, SMC Pentax Fish-Eye 67 35mm f/4.5, którego i tak nigdy nie używa, swój najukochańszy SMC Pentax 67 45mm f/4, dla którego w 1994 sprzedał swojego Kadetta i przede wszystkim SMC Pentax 67 300mm f/4 ED[IF], za którego ponownie oddałby swoją nerkę, gdyby ją jeszcze miał. Gdy przytroczył już do plecaka 10 kilowy statyw, na chwilę zawahał się, ponownie otworzył szafkę, by wyjąć z niej Leike M7 z Summicronem-M 35mm - w drodze powrotnej, jeśli tylko światło będzie łaskawe, zatrzyma s...

Zwierzaki, futrzaki...

Obraz
Dla wszystkich Pomorzan i ew. zapaleńców spoza regionu, mam informacje przysłaną mi wczoraj drogą listową (skąd oni mają mój adres ?!) przez Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku. Otóż, jedynie do 30 maja można tamże oglądać wystawę Fotografia Dzikiej Przyrody 2007 (Wildlife Photographer of the Year 2007) . Jeśli ktoś lubi fotografować słonie w swoim basenie przydomowym lub kolibry w ogródku na działce na Mazurach, to może porównać swoje wyniki z wynikami uznanych fotografów konkursu organizowanego przez BBC. Więcej info na stronie Muzeum . fot.: Jeff Yanover PS Jako, że kiedyś też się w to bawiłem :) - miła sercu memu ta wystawa.

Joe McNally for Google...

Dzerry podrzucił mi dzisiaj ten link. Nie znałem tego wywiadu i powiem krótko - lektura obowiązkowa!! Zapraszam:

Stało się...

- Nie, nie - my jesteśmy niefotogeniczne. Tak za zapleczu. Zdecydowanie w głosie nie dawała o szansa na namówienie ich, a wszystko to przez... Hasselblada. - Ale ja robie dla siebie. Po prostu. - Z takim aparatem i dla siebie?! Eee pewnie dla gazety jakiejś. To bydle faktycznie wygląda jak buldog na smyczy. Jeszcze jak rozwinę mu skrzydła w postaci kominka, to już w ogóle przypomina jakieś zwyrodniałe monstrum.. A scena była piękna. Stare Miasto, głęboka zacieniona brama, w jej końcu dwie dziewcznyny. Widać, że obługa jakiejś knajpy, przerwę mają. Jedna kuca w dzinsach, druga stoi oparta o śmietnik (taki smukły, wyoski), obie palą. Na dodatek obecnie każda kucająca dziewczyna "chwali się" od razu swoją bielizną oczywiście na literkę 's' :) Światełko konturowe, no nawet Alkos by się zatrzymał :) Więc ja wyjmuje mojego słonia ( aparat :) ), w drugiej łapie światłomierz równie wielki i co... I po prostu spłoszyłem scenę. No wady ma ten średni format, no ma! Powrót do pr...

Walter Iooss - "Athlete"...!

Obraz
Nie mogłem czekać z tym i tak spóźnionym postem. Oto sie dowiaduję na stronie SportsShooter (którą ostatnio zaniedbałem mocno), że mój guru fotografii sportowej (tej pozowanej, jak i akcji) - Walter Iooss wydał właśnie swoją nową książkę/album - "Athlete". Nawet nie będę zachęcał... są rzeczy oczywiste, a dla mnie oczywistym jest to, że kupuje to coś w ciemno. Strona Waltera , którą już tu polecałem mówi sama za siebie. Guru. Pochylam łeb swój niewierny.

Bulimia fotograficzna...

Obraz
Słuchajcie Kochani! Ile jesteście w stanie wydać na fotografię? No tak w tysiącach na jeden aparat? Macie jakaś granice, jakiś wewnętrzny hamulec...? Tak się zastanawiam, bo z biegiem lat (z biegiem wypłat) zauważam u siebie coraz mniejszy próg kontrolny. Światełko zaczyna zapalać się coraz później, coraz to przekraczając kolejne, już nie tylko pierwsze cyfry, ale zera w końcowym rachunku. Zaczynam sie obawiać, że jednak to wszystko jest już, nie tylko jakąś pasją, ale obłędem! Tysiące przestały mieć znaczenie, zaczynam wchodzić w sferę dziesiątek tysięcy. Ostatnio odbierając skany, zapłaciłem trzycyfrową kwotę i wcale nie zaczynała się od 1, 2 czy 3 :) I pomyślałem, że to chyba jednak choroba. Taka fotograficzna bulimia. Tyle tylko, że waga u mnie z biegiem lat przybiera, a portfel chudnie. Byle mieć, nażreć się ilością, jakością, marką. Czasami aż się boje wejść na eBay, a nuż będzie w idealnym stanie Contax G2... a nuż Distagonik jakiś się pojawi.... uch. Alt + F4. I do kuchni. Gary...

Przaśnie i polsko...

Obraz
Byłem na weselu. Znaczy ślubie najpierw, a potem weselu. Byłem gościem, znaczy tak nie do końca, bo jak już wspominałem wcześniej, robiłem za tzw. rodzinnego fotografa, co to mając aparat większy dwa razy od kompakta aspiruje automatycznie do roli profesjonalisty. Więc i tym razem drogą okrężną przez żonę (nie ma to jak polityka żabich skoków wokół mnie) padła prośba nie do odrzucenia. - Piotr, zrobisz kuzynce zdjęcia na ślubie? Prosiła mnie. Skurcz. Ktoś mi kiedyś powiedział, że w niektórych sytuacjach mój wzrok zabija. Tym razem nie zabił, bo żona miała wzrok utkwiony w obierkach z włoszczyzny szykowanej do rosołu. - Wiesz przecież, że ja już nie mam sprzętu do takiej fotografii. Mam tylko aparat na film, nie da się nim zrobić takich zdjęć. Jest za duży. - Ona mówi, że możesz zrobić tym co tam masz, i że oni nie chcą mieć żadnych profi fot... Skurcz numer dwa jest bliższy pierwszemu zawałowi. DZIĘKUJE małżonko....! - Ale ja już nie robiłem tego dawno i naprawdę się tym nie zajmuje. ...

Magazyn Hassela on-line...

Obraz
Mam nadzieje, że nie trzeba Was namawiać Jak podają serwisy fotograficzne, Hasselblad zdecydował się upublicznić swój magazyn internautom. Darmowe to jest więc walcie drzwiami i oknami. Więcej na http://www.victorbyhasselblad.com/ Ja polecam zdjęcia do artykułu "Wild West", str. 52... wypasik :)

Forma łaknienia wiedzy...

Obraz
Jaka forma zdobywania wiedzy fotograficznej jest dla Was najbardziej efektywna i najbardziej skuteczna? Dzerry przypomniał mi kilka moich pomysłów, które zostały jedynie w głowie lub na rozpisanej elektronicznej kartce w formacie - *.doc. Dotyczyły właśnie tych form przekazania wiedzy fotograficznej i zdobywania jej przy pomocy kolegów i ew. uznanych autorytetów. Czy lepsze są plenery, na których po pierwszym dniu picia, drugi dzień przemienia się w próbę odzyskania równowagi psychicznej, a w trzecim trzeba już wracać i praktycznie nie pogadało się o czymś ważnym [:)], a może lepiej organizować stacjonarne prelekcje z jakiejś dziedziny i np. wynająć studio z instruktorem (kolegą) i łyknąć trochę praktyki? Właściwie odpowiedź niby jasna, bo zawsze lepiej połączyć przyjemne z pożytecznym, ale może są inne, sprawdzone formy wyciągnięcia od kolegów wiedzy. Tej czysto technicznej, jak i głęboko filozoficznej...:) O wyższości Adamsa nad Olafem. Jedna forma: Uwielbiam te kameralne spotkania ...

"Aparat do bani"...

Obraz
Dzisiaj rano nie będzie o fotografii... Trochę o muzyce natomiast, choć jak pokazują moje doświadczenia, nie ma takiego utworu, którego nie dałoby sie podciągnąć pod fotografię :) Nie będę sie silił na jakieś recenzje metafizyczne, bo moja znajomość muzyki ogranicza się do przeszłości: Ewa Bem, Krystyna Prońko, Grażyna Łobaszewska (wspaniały koncert w Sopocie jakieś 15 lat temu) i Anna Jantar... Swą indolencję rekompensuję czytując mojego guru Wojtka Manna. I idąc jego ostatnim wpisem, zanabyłem wczoraj płytę "Czesław Śpiewa"... :) Tutaj od razu uśmiech się pojawia, bo jest to muzyka oderwana od tego co słyszymy w radio... Trudno mi ją opisać. Przede wszystkim, to jest dla mnie przedsięwzięcia multimedialne, bo teksty pochodzą z czatu Multipoezja na Onet.pl. Po drugie muzyka skręca w stronę kiedyś bardzo popularnych "bregoviczowskich" stylistyk, ale jednocześnie ucieka w stronę mocniejszego uderzenia. Bogaty aranż, chóry, instrumenty... Generalnie sie mi podoba. Ale...

Jak to zaświecić...?

Obraz
Zawsze mnie pociągała fotografia studyjna. A że czasu, weny i środków brakowało to małe doświadczenia mam. Czasami jednak wraca potworna chęć zrobienia czegoś ze światłem w studio, jednak wtedy, przez przypadek zazwyczaj, uruchamiam jakieś stare linki z Ulubionych i... ręce mi opadają. Bo jak zaświecić coś takiego? Czyż nie piękne? Jak on to świeci w studio. Receptę poproszę... :) fot.: Richard Warren, "Hitchcock Blondes" TUTAJ całość tej sesji, a TUTAJ strona Richarda Warren.

Jesteś mi jak krew...

... w żyłach płynąca. O fotografio ty moja! Zaparkowałem jak zwykle. Blisko kanału. Miejsce nieznane turystom i wyciszone szumem płynącej leniwie Motławy. Torba w nogach pasażera zdawała się szeptać, że dawno nie brałem jej pod ramię i że tęskni. Nie mogłem sprawić jej zawodu. Film cierpliwie obijał się w schowku mojego francuskiego pojazdu. Nadeszła jego godzina. Spokojnie rozkładałem statyw. Jedna noga od czasu wizyty na plaży opornie wysuwa się z swojej dziupli. Nie spieszę się. Nie walczę z uciekającym kadrem. Po prostu zaczynam celebrację. Jeśli liczycie, że na końcu tego wpisu będzie fotka, to oczywiście się nie doczekacie, co od razu widać, bo miniaturki nie ma. Powód jest prosty. Celebracja zastępuje mi coraz częściej efekty. Przyłapuje się na tym, że mierzę, tańczę wokół statywu, zmieniam pozycję i... zwijam manele. Nie naciskając migawki. Jakbym chciał odwlec te chwilę spełnienia w nieskończoność. Uwielbiam te niezrobione klatki. Te nienaświetlone kwadraciki 6x6. Zawsze są bo...

A dlaczego...

Obraz
Jest taka scena w drugiej części przygód Piotrusia Pana ("Wielki Powrót"), w której Jane [:dżejn] chce opuścić Nibylandię, bo nie wierzy w Piotrusia, pomimo tego, że Piotruś właśnie z nią rozmawia (zachowanie charakterystyczne dla kobiet w sumie). Jane, gwoli wyjasnienia jest córką Wendy [:łendi], która w pierwszej części wraz ze swoimi braćmi walczyła z Kapitanem Hakiem. Oj, widzę, że jak zwykle ostro odpadłem względem wiatru od tematu głównego więc teraz zróbmy zwrot przez rufę, wyostrzmy do wiatru i już kładziemy się na poprzedni kurs... No i Jane zbudowała sobie tratwę i Piotruś lata nad jej głową i zadaje w kółko jedno i to samo pytanie: - A dlaczego?! Kobieta stara się mu odpowiedzieć, ale za każdym kolejnym wyjaśnieniem słyszy ponownie: - A dlaczego?! No wiecie... taki 3-latek... co nie odpowiedz to jest czemu i dlaczego. W sumie ja to uwielbiam i Młody ze mną sie godzinami tak bawi, a ja robie sobie ćwiczenie i staram się zupełnie poważnie i logicznie odpowiadać j...

Zacząć jeszcze raz... od Stodoły

Obraz
Od czasu do czasu dopada mnie natrętna myśl, jak to by było z moją fotografią gdybym zaczynał interesować się nią dzisiaj. W 2008 roku. I aż mnie dreszcze po grzbiecie przechodzą... bo jak sobie tak poukładam obecną sytuację na rynku fotograficznym dla amatorów wchodzących dopiero w świat "zatrzymanych obrazów", to dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do mego szybkiego poczęcia. Ilość codziennych informacji o nowych aparatach, technologiach i pojemnościach, które pozwalają nam poupychać kolejne 1000 zdjęć na już zapchanej pięcioma tysiącami zdjęć karcie sprawia, że sam start musi być już odpychający. Ja miałem łatwiej. Dużo łatwiej. Była tylko Stodoła , która wyznaczała trendy i skupiała 90% "szarego rynku" fotograficznego. Jechałeś Expressem (nie było IC, nawet nikt o tym nie myślał) z Gdańska rano, potem tramwajem na Batorego i stawało się w mega kolejce przed wejściem. Tam toczyło się wspaniałe życie towarzyskie i tak naprawdę to w kolejce po śmieszny bilet...

"Męska gra" ... #2

Obraz
:)... *dla tych co się logiki doszukują...:)

Męska gra... ?

Obraz
... i kto wymyślił ten slogan...? :) Czy w ogóle istnieje jeszcze jakakolwiek "męska gra". Rugbistki Arka Gdynia - projekt w realizacji :) * projekt - oznacza, że to dobre musi być :) A dziewczyny są niesamowite!:) Aaa słuchajcie! Nie znacie kogoś w "Wysokich Obcasach"..? Oni lubią takie "babskie" smaczki. Chcę pomóc dziewczynom się wypromować i robie to z przyjemnością i za free :) #1 #2 #3 #4 #5 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Dziękuje Darkowi za pomoc w realizacji zdjęć :) A Rudolfowi za pożyczenie "puszczającego się tyłka" hasselowego ;)

Efekty mgły...

Obraz
... i nie chodzi wcale o efekty PS czy tam innego urządzenia do "kłamania" obrazem :) Efekty naturalne... #1 #2 #3 #4

Grand (a) Press dla Gudzowatego...

Obraz
Autor: Tomasz Gudzowaty, Yours Gallery Dzieci z prywatnej szkoły akrobatycznej w Wuqiao w Chinach. Grudzień 2007 I jak myślicie, zasłużenie wygrał..? Tutaj pełna galeria zwycięzców - Grand Press Photo 2008 Jakoś mam niesmak... takie to sztampowe, trochę zalatuje mi fotografiami z Ameryki Południowej, gdzie za dolara Indianka się uśmiechnie... No wie wiem... dla mnie to nie jest na pierwsze miejsce. Może za reportaż jako całość, ale tez mnie nie powala. Swoją drogą Rafał Milach ponownie dostał nagrodę za "cyrkowców". Tak się zastanawiam a propos promocji, w ile miejsc można wysłać te same zdjęcia? :) Chyba, że wysłał równolegle. Szkoda, że nie ma zapisu o zakazie wystawiania zdjęć nagrodzonych gdzie indziej... Oglądnąłem reportaże. Musze przyznać, że Gudzowaty nie miał żadnej konkurencji. Inny poziom osiągnął. Wyższy. W sumie uważam, że poziom nagrodzonych prac jest bardzo niski. Fatalnie mi z tym. Kondycja polskiej prasowo-reportażowej fotografii jest niska. Oj tak.

(Auto) Promocja...?

- Piotr, dlaczego ty nie startujesz w tych wszystkich konkursach pojawiających się ciągle w sieci? Przecież jak sie popatrzy na zdjęcia, które tam wygrywają, to Ty przestałeś takie robić gdzieś w liceum, może nawet w podstawówce? Przecież to byłaby świetna promocja nazwiska... Takim delikatnym wyrzutem powitała mnie jakiś czas temu przyjaciółka z lat młodzieńczych. Nazwijmy ją ONA. Po długim niewidzeniu szybko zeszliśmy na tematy egzystencjalne związane z naszymi pasjami. Jej - pisanie, moją - fotografowanie. Z perspektywy czasu mam wrażenie, że oboje stoimy w tym samym miejscu w rozwoju swoich życiowych pasji i pragnień. Oboje robimy najczęściej do szuflady. Oboje mamy niewielkie, bardzo niszowe sukcesy i dostrzeżono nas, ale raczej wśród znajomych znajomych i "królika krewnych". Jednak to wszystko zatrzymuje się gdzieś w warstwie przypadku, wyjątkowości zdarzenia i braku zainteresowania z naszej własnej strony w promocje siebie. Zresztą właśnie w wyniku JEJ natarczywego pyt...

Moje miasto nocą...

Obraz
"Moje miasto latem ma sucho w gardle Ale przecież żyć jakoś trzeba Księżyc twarz ukazuje miejską Innego wyjścia już nie ma..."

Czy ja się promuje... ? :)

... oj chyba śmiechu kupa. Stacja Ratusz... Warszawa:

Przemyślenia uliczne...

Ostatnio dużo czasu poświęcam "fotografii ulicznej". Znaczy oglądam ją, bo samemu robić to jakoś juz tak mnie mniej ciągnie. Ale wędrując po naszych rodzimych linkach (jak można użyć słowa rodzimy w Internecie?!) wydaje mi się, że zaczynam powolutku rozumieć dlaczego niektórzy robią dobre zdjęcia street, a niektórzy złe. Spędziłem dwa popołudnia na spacerach miastem. Nie swoim, ale to nie ma znaczenia. Nie spieszyłem się, nie załatwiałem żadnych bardzo pilnych spraw i nie gnałem na "ważne" spotkania. Włóczyłem się (piękne słowo). Po prostu... noga za nogą. I myślałem. Tak, zdarza mi się :) Otóż mam wrażenie, że naprawdę dobre zdjęcia, w szerokiej dość kategorii street photo, mogą zrobić jedynie ludzie, którzy ze swojej natury kochają innych ludzi. Wiem, wiem... wielkie słowo. Ale pod nim kryje się bardzo banalna prawda. Jeśli nie jesteś w głębi duszy humanistą (w tym kontekście kimś skierowanym na człowieka), to niezwykle trudno Ci patrząc dodatkowo przez obiektyw,...

Wsyscy sie ciesimy... gratulasie...

Obraz

Pieskie życie...

Obraz

118km/h...

Obraz
Tyle wskazuje czerwony wyświetlacz w wagonie IC do Warszawy. I z taką szybkością mknę znowu do tego nieciekawego miasta Warszawa, którego nie wiem czemu nie lubię? Znowu dworzec o 20:00, znowu trasa do wynajętego i zimnego mieszkania. Ech... wolę robić zdjęcia. I tak mi się podczas tej podróży przypomniało, że wiele osób realizowało "projekty drogi". Takie wiecie zdjęcia z podróży pociągiem, tramwajem, autobusem, koleją. Ale skupiali się na samym środku lokomocji. Na jego klimacie, zapachu, kolorach... Wyciągnąłem więc telefon, bo to jedyne rejestrujący obraz urządzenie jakie w tej chwili mam w przedziale i ... no właśnie i ...? Żeby chociaż ten skurcz palca, o którym pisze Rudolf... ale nie... nic. Więc tylko cyk... za okno. Gdzieś za Malborkiem. Żółto. 118km/h Za możliwość wykonania zdjęcia i przesłania go do komputera i wystawienia na bloga dziękuje w kolejności dowolnej firmom: - Nokia - Toshiba - Orange - Adobe ... oraz technologiom: - Bluetooth - GPRS :)

Autobusy rzemieślników...

Toczę mailowo bardzo ciekawe dyskursy fotograficzne z Sarniakiem . Wymieniamy poglądy i zastanawiamy się wspólnie nad sensem całej tej fotografii. W trakcie tych szybko pisanych maili, bo robotę w końcu zrobić w biurze trzeba, wpadamy często na bardzo ciekawe porównania i metafory :) Jednym z dzisiaj wymyślonych jest takie oto stwierdzenie, skąd inąd bardzo mi się podoba. Opisowo troche po wyjęciu z kontekstu wygląda to tak: Zawsze są wyjątki od zasady, że na "wielką" fotografię trzeba mnóstwa kasy i to właśnie te wyjątki zazwyczaj pchają te maszynę artyzmu i rozwoju sztuki fotograficznej do przodu, bo na zapleczu prawdziwej sztuki zawsze stoją autobusy pełne rzemieślników, którzy utrwalają to, co stworzyli tacy jak Rui Palha ... :)

Samotność fotografa... :)

Obraz
Jesteśmy sami na tym świecie. My fotografowie. Sami ze swoimi problemami twórczymi. Sam na sam ze swoimi lękami... A My fotografowie nasze lęki nosimy jak odzież wierzchnią... (jak mawiał Osioł do Shreka). Jesteśmy więc w sumie takimi "osłami fotograficznymi" z lękami przyczepionymi do czoła... Oto dzień z życia osła fotograficznego. Scena 1 - samotność fotografa (zwróćcie uwagę na części odzieży, gumowe zabezpieczenia) Scena 2 - przestrzeń nas wzywa Scena 3 - sam na sam z lękami (w tym wypadku lęk ma na imię Magda) Scena 4 - utrata świadomości (głowa zagubiła sie w poszukiwaniu weny) * Backstage photo by Beata Fryz ... :)

Człowiek... polecane.

Obraz
Po dość długiej fascynacji przestrzenią i czasem, a co za tym idzie filtrami redukującymi światło o 12-15 przysłon, wróciła do mnie tęsknota za człowiekiem. Prostym, sfotografowanym w swoich warunkach, w przestrzeni codziennej, nieupiększonej światłem dodanym. Ot, aparat, model i ja. To, co chce zaproponować na wszelki wypadek jest akurat odwrotnością tego rodzaju fotografii. Masa światła i modelowania. Ale tak samo urzekające... Sięgając do mistrzów i wzorów przerzucam katalog Ulubione i ze zdziwieniem stwierdzam, że ilość linków sięga już paruset. Jak to ogarnąć....? Nie uda się. Ale to bogactwo dobra więc niech spoczywa. Na dzisiejszy wieczór proponuje coś z klasą... Dan Winters fot.: Dan Winters (Helen Mirren, Los Angeles CA, New York Times Magazine) PS Zwróćcie proszę uwagę, jak on tnie kadr. Gdyby puścił takie fotki na jakimś "naszym" lokalnym portalu, to zaraz by go zjechali za brak złotego podziału i pusta przestrzeń nad głowami, zbyt duża...:)

Smok reseller...

Ano jak wiecie planowałem i kupiłem sobie przenośnie oświetlenie. Fajnie. Wybrałem firmę "niechińską". Kupa kasy. Za to samo mogłem mieć dwa albo trzy takie zestawy zza Żółtej Rzeki. Ale co tam. Wybrałem dostawcę i pojawiałem się u resellera - to takie określenie kogoś, kto jest na tyle cwany, że sprzedaje wszystko co sie uda i ma resztę w nosie. Super interes,bo: - reseller nie musi i nie zna sie na tym co sprzedaje i to kompletnie! - reseller nie odpowiada za serwis sprzętu, bo i dlaczego skoro sie nie zna! - reseller uwielbia działać anonimowo (w Internecie), bo klient to nasz największy wróg! Trzy podstawowe zasady. W moim wypadku sprawdziły się w 100%. Raz - pojawiam się osobiście u resellera... błąd! Nie wolno tego robić. Personel jest wnerwiony już w momencie otwarcia drzwi, bo jako klient ja im PRZESZKADZAM! Dają mi to odczuć pomimo przylepionych uśmiechów. - Bowens, Bowens... a jak to się pisze? - i już wszystko wiadomo. Nie wiem, nie znam sie, sprawdzę, zadzwonię...

Prawda li to...?

Obraz
... czy już wszystko jest ułudą? Oto taka ciekawostka. Ładne zdjęcie prawda? I lokalizacja :) fot.: Bill Simone A oto wyjaśnienie ... Taka mała wrzutka odnośnie tego czym jest fotografia w XXI wieku. No, ale Wy oczywiście to wiecie...

A4 - "poprawia" Candace Meyer...

Obraz
No właśnie, okazuje sie, że niektórzy chcą lub przez przypadek "poprawiają" zdjęcia Mistrzów. O Mistrzach dużo pisze Rudolf ostatnio (może to jakiś fetysz? :)), a ja znalazłem oto taki kwiatek w skąd inąd całkiem odważnym fotograficznie piśmie A4. Niewątpliwie Mistrzem dla mnie jest Candace Meyer . Jej fotografia kobiet, a co za tym i mody jest tak subtelnie delikatna i tak wyjątkowo niemodowa, że jej sesje dość rzadko goszczą na lamach pism dla kobiet. Oto miło zaskoczył mnie kwietniowy A4, który na okładkę wrzucił jedna z fotografii Candace, a w środku zamieścił całość sesji. Niestety! Pismo postanowiło poprawić Mistrza. A może grafik był pijany albo maszyna w drukarni sie rozregulowała. Efekt jest taki, że na okładce widzimy spaprane zdjęcie Candace z podbitymi kontrastami i wyjaranymi plackami oraz kolorami. Wewnątrz numeru mamy to samo zdjęcie w pełnym kadrze, już o niebo lepiej oddane drukiem. No cóż... dla mnie mega wpadka, bo nie podejrzewam, aby Candace tak wyobrażał...

Long exposure...

Obraz
A takie tam ciepłe kluchy... TMAx 100, t:5min, f:16